Nie chciałam rozpocząć mojej przygody w Meksyku od Zony Hotelara w Cancun. Chciałam znaleźć miejsce, które będzie połączeniem wszystkiego czego szukam i co lubię najbardziej w tym rejonie świata, jakim jest zatoka Morza Karaibskiego. Udało mi się to odnaleźć w miejscowości Mahahual.

MAHAUAL – CZYLI TO CO LUBIĘ NAJBARDZIEJ

Odkąd pierwszy raz poleciałam na Karaiby i zjechałam stopem Dominikanę (uciekając priorytetowo z kurortu Punta Cana), a potem jeszcze trafiłam do Belize na wyspę Caye Caulker, polubiłam pewien klimat tamtych miejsc i wspomnień. Żadnych dużych, nowoczesnych hoteli i restauracji, a autentyzm zaszyty w małych wioskach. Typowy karaibski klimat, uśmiechnięci lokalsi, świeże ryby i owoce morza grillowane na ulicy, prowizoryczne budy, trochę bałaganu pod strzechą, trochę raczkującej turystyki, kameralne klimatyczne hotele i hostele, a to wszystko okraszone pięknymi plażami, palmami i turkusowym Morzem Karaibskim – oto co lubię najbardziej. Oto co przywitało mnie w Mahahual. Wybaczam zatem niedziałające bankomaty (ZABIERZCIE GOTÓWKĘ, choć są restauracje, gdzie można płacić kartą – pobierana jest jednak prowizja). Jedyny bankomat w wiosce znajduje się w hotelu Costa MayaInn. Zaliczam to utrudnienie na poczet wybitnych tacosów jakie miałam okazję tam zjeść za grosze. (Na dole tekstu podaję namiary na knajpy godne polecenia).

JAK DOTRZEĆ DO MAHAHULA Z CANCUN?

Pewnie w Cancun będziecie lądować. Najlepiej stamtąd dostać się do Mahahual autobusem firmy ADO. Autobusy odchodzą z głównego dworca w Cancun, w tzw. Down Town. Dobrze kupić bilety dzień wcześniej. NIE MA bezpośredniego autobusu do Mahahual, dlatego trzeba kupić dwa bilety z przesiadką na trasie:

Cancun – Bacalar – 349 pesos za osobę (ok. 63 zł)
Bacalar – Mahahual  – 90 pesos za osobę (ok. 16 zł)

Niestety patrząć na mapę Bacalar jest dużo dalej i nie po drodze do Mahahual. To tak jakby godzinę drogi jechać w innym kierunku, żeby po przesiadce, kolejnym autobusem godzinę się wracać i dopiero kierować drogą na Mahahual. Realizując tą trasę okazało się, że możemy wysiąść w wiosce LIMON, z której jest 30 minut drogi do Mahahual taksówką. Zależało nam na czasie i byliśmy zmęczeni, dlatego wraz z innymi backpackerami wyszliśmy z autobusu i zrzuciliśmy się na taksówkę (w sumie 500 pesos za wszystkich), ruszyliśmy do Mahahual. Jeśli nie będzie mieli możliwości wysiadki w Limon, musicie pojechać do Bacalar i stamtąd do Mahahual. 

 

CO ROBIĆ W MAHAHUAL?

Kiedy już naładujecie baterie na plaży i będziecie mieli ochotę na aktywności – tu jest co robić! Snorkeling, nurkowanie – to oczywiście must have biorąc pod uwagę, że już 150 metrów od brzegu zaczyna się rafa koralowa.

>> snorkeling kosztuje ok. 400 pesos za osobę

>> lekcja nurkowania dla początkujących (krótkie szkolenie teoretyczne, ćwiczenia ze sprzętem w wodzie oraz zejście pod wodę) kosztuje ok. 1800 pesos za osobę / ok. 95 dolarów amerykańskich

Na snorkowanie wybraliśmy się z Reyem (przyjacielem naszego znajomego), który prowadzi firmę Octopus Tours (znajdziecie ich profil na Fb, klik) Cieszę się, że poznaliśmy Reya, bo pokazał nam profesjonalizm i bardzo odpowiedzialne podejście do dzikiej przyrody. A takich przedsiębiorców jest niewielu. Niejednokrotnie spotkałam się w świecie ze skandalicznym zachowaniem organizatorów wycieczek ( np. dokarmianie zwierząt na morzu w celu ich zwabienia).

Jeżeli w podróży chcecie nurkować albo snurkować, oglądać dzikie zwierzęta pamiętajcie proszę o kilku sprawach:

⛔️ Biała rafa koralowa, to martwa rafa koralowa. My mielismy okazję widzieć zdrową rafę, ale nasz znajomy opowiadał, że jest wiele miejsc już martwych. Rey, z którym pływaliśmy skwitował krótko: ludzie nie szanują natury. Turyści zamiast nacieszyć oko na odległość pod wodą, zadeptują rafę albo (najgorsza rzecz ever) zabierają kawałeczek na pamiątkę! Rafy nie wolno dotykać!

⛔️ Jeśli wypływacie na morze w Azji, na Karaibach, gdziekolwiek – nie pozwalajcie karmić zwierząt! Jest masa firm i lokalnych „biznesmenów”, którzy załadowują łódkę turystami, naobiecują im żółwi, płaszczek i rekinów, a potem wysypują jedzenie by je zwabić! To jest najgorsze! To zaburza całkowicie ekosystem! Przecież zwierzęta nie mają pod wodą chleba albo bananów! W tym cała radość, że wypływanie w celu oglądania dzikich zwierząt to fart! My dziś mieliśmy okazuję zobaczyć aż trzy żółwie, ale nie mielibyśmy pretensji do nikogo, jeśli by ich nie było! Byliśmy przeszczęśliwi, że akurat kiedy pływaliśmy, żółwie przypłynęły sobie pojeść.

⛔️ Kupując olejki do opalania i kremy zwróćcie uwagę czy są mineralne, te chemiczne klasyki na sklepowych półkach to niestety zło! Na Filipinach spotkałam się z tym, że niektóre laguny są zamykane dla turystów, bo osad z olejków i kremów chińskich wycieczek zrujnował faunę i florę i potrzeba przynajmniej kilkunastu miesięcy, by się odrodziła na nowo.

⛔️ Żółwie nie widzą w ostrości, mają rozmyty obraz, dlatego podpływanie zbyt blisko straszy je i stresuje. Zdjęcie w tym poście jest mocno dozoomowane.

Pozostając przy wodnych atrakcjach – możecie skorzystać także z paddleboardingu, wypożyczyć kajaki albo wybrać się z jednym z lokalnych biur na wędkowanie. Poza tym po wiosce najlepiej poruszać się pieszo albo rowerem. Wycieczka rowerowa to nie tylko fajny trening, ale też masa wrażeń i możliwości zobaczenia codziennego życia mieszkańców. Polecam oczywiście długie spacery deptakiem biegnącym wzdłuż morza.  🙂

GDZIE SPAĆ W MAHAHUAL?

Tylko tu, czyli w hotelu KALMA 40 CANONES! Jeśli wybieracie się do Mahahual np. na tydzień, dysponujecie budżetem wyższym niż kieszeń studencka albo backpackerska i chcecie odbić sobie cały rok pracy w przyjemnym, ładnym i genialnie usytuowanym miejscu, to polecam gorąco. Mieliśmy okazję współpracować z tym hotelem, dlatego mogliśmy sobie na niego pozwolić (planowanie budżetu na 1,5 miesiąca to jednak kwestia wyborów :)) Ekipa w hotelu i menedżer Javier są świetni! Javier bardzo nam pomógł i fantastycznie ugościł.  Kalma 40 Canones znajdziecie m.in. na Bookingu, natomiast pamiętajcie, że hotel płaci Bookingowi prowizję, a pandemia dała im nieźle popalić. Możecie napisać bezpośrednio maila do hotelu w celu rezerwacji i napisać, że jesteście od TraveLover. :))

Zjechaliśmy rowerem całe miasteczko i naszym zdaniem jest najładniejszy. Trochę w klimatach jakie znajdziecie na Bali albo w Tulum – dużo bieli, ratanowych i drewnianych dodatków w stylu boho, dużo bujnych roślin, podwieszane łóżka, typowo karaibskie detale. Hotel ma również restauracje wychodzącą na plażę w tym samym stylu oraz beach bar z leżakami. Od wyjścia z hotelu do morza dzieli Was…maksymalnie 7 kroków. 🙂 Widok na morze i plażę z pokoju to najlepszy początek i koniec dnia. Dwa ważne jeszcze dla mnie aspekty w ocenie hotelu to personel oraz podejście do ekologii. Ekipa pracująca w Kalma 40 Canones jest pomocna i uśmiechnięta, podobnie jak menedżer Javier, z którym przy okazji współpracy się skumplowaliśmy. A do tego segregacja śmieci  i dystrybutor z wodą dostępny dla gości, dzięki któremu będziecie mogli napełniać butelki wielokrotnego użytku i nie kupować codziennie plastikowych butelek. Podczas naszych spotkań z Javierem rozmawialiśmy o ekologii i podsunęłam mu kolejne pomysły. Cieszę się, że takie miejsca są otwarte na działania w stronę natury i chcą wdrażać więcej eko rozwiązań. 

CO ZJEŚĆ? WSZYSTKO 🙂

LOKALNE PRZYSMAKI

W Mahahual nie znajdziecie raczej fancy restauracji, a klimatyczne knajpki i bary, co by nie powiedzieć budy. 🙂 W menu króluje typowe meksykańskie jedzenie takie jak: tacosy, burrito, quesadilla, ale oczywiście w Mahahual nie brakuje świeżych ryb i owoców morza!

KREWETKI

Bardzo popularne są tzw. camarones, czyli krewetki przyrządzane na wiele sposobów (np. na tequili z cebulą i papryką albo z czosnkiem i chilli). Jeśli zobaczycie w ofercie coctail camarones, warto spróbować „koktajl” z krewetek podany na wytrawno! W dużym pucharze koktajlowym podaje się krewetki w całości, z cebulą, papryką, pomidorami, kolendrą i sokiem pomarańczowym!

CEVICHE

Często też znajdziecie w menu ceviche. Do tej pory znałam ceviche tylko z surową rybą (z limonką, cebulą, papryczkami chilli). Natomiast w Mahahual pod hasłem ceviche możecie wybrać opcję rybną, owoce morza lub miks ryba i owoce morza.

ŚNIADANIA

Na śniadania podaje się świeże soki z owoców, huevos motulones oraz huevos ranchero – szczególnie polecam to drugie. Huevos ( to znaczy po hiszpańsku jajka) ranchero składa się z kukurydzianej tortilli, na to położone są jajka sadzone, ser, świeża salsa, kolendra, cebula, a obok pasta z fasoli. Pycha!

Wieczorami można przekąsić nachosy z guacamole albo znów tacosy i popijać drinki. 🙂 W wielu miejscach zobaczycie happy hour i opcję dwóch drinków w cenie jednego – np. Margarita. 

GDZIE DOBRZE ZJECIE? MOJE TOP 3:

Polecam Wam trzy knajpki z tanim i dobrym jedzeniem. Wszystkie znajdują się 5 kroków od morza przy głównej (i jedynej :)) ulicy w Mahahual.

1. LOS COMPADRES (jedliśmy tu chyba codziennie :)) uzależniłam się od ich tacosów z chorizo i ziemniakami! To były nasze najlepsze i najtańsze posiłki podczas całego pobytu. W dodatku ta niepozorna knajpka miała jako jedna z nielicznych dobre wifi :)))

2. CAMARONCITO CARIBENO (tu polecam szczególnie tacosy z krewetkami za 75 pesos oraz wyśmienite Camarones Ajillo, czyli krewetki z czosnkiemi chilli!)

3. NOHOCH KAY (tu podają również świetne krwetki z chilli i czosnkiem oraz grillowaną ośmiornicę!)

 

Enjoy! 🙂