Chcielibyście spróbować swoich sił na fali? Nie wiecie gdzie i jak? Ile to kosztuje i czy każdy może? Poniżej krótka instrukcja.
Surfing to coś więcej niż sport. To styl życia, który zaczął się rozwijać w latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Choć sport ten narodził się w starożytnej Polinezji, dziś słowo „surfing” przywołuje w naszej wyobraźni obrazy rodem ze słonecznej Kalifornii, Hawajów i Australii. To właśnie tam rozwijał się słynny surfer lifestyle, kojarzony z wysportowaną sylwetką, opalenizną i koralikami. W końcu, która z nas, nie chciałaby poznać wysokiego australijskiego surfera z blond pasemkami i zębem rekina przewieszonym na szyi? : ) Cała masa tychże australijskich surferów przyjeżdża na Bali. Dla Australijczyków to najtańsze wakacje, dlatego spotyka się ich tam na każdym kroku. Zanim jednak opiszę Wam surferskie plaże, które przetestowałam na Bali i w innych zakątkach świata, podrzucam kilka rad:
TRAVELOVER RADZI:
1. LEKCJE U LOKALNEGO INSTRUKTORA
Jeśli chcecie poznać technikę surfowania, której wdrożenie w życie wróży Wasz sukces, konieczna jest lekcja u lokalnego instruktora. Przyda się on nie tylko w krótkim szkoleniu „na sucho” na piasku, ale także w wodzie. Na początku ciężko jest wyczuć moment, w którym należy nabrać prędkości i stanąć na desce – czyli złapać falę. Instruktor wspomaga ucznia, wypychając go odpowiednio i wydaje komendę, w którym momencie błyskawicznie wstać. Podczas takiej lekcji, w której bierze udział kilku instruktorów i uczniów przeplatają się tylko dwa słowa: „PUSH” i „UP” 🙂
2. BIKINI – STANOWCZE NIE!
Dziewczyny – bikini jest absolutnie zabronione. Z prostej przyczyny: po pierwszej fali będziecie miały majtki na wysokości kolan, a stanik będzie udawał meduzę w wodzie. Należy ubrać jednoczęściowy strój, a najlepiej obcisłą, specjalną koszulkę. Ubranie jest nie tylko po to, by było wygodniej, ale także żeby chronić skórę. Od ciągłego wślizgiwania się na deskę, łapania balansu ciałem albo wpadania do wody i obijania się o deskę, można się nieźle posiniaczyć. Ja po pierwszym w życiu surfingu miałam zdartą brodę, biodra i obtarty brzuch. Nie wszędzie można wypożyczyć koszulkę, poza tym nie jest to zbyt higieniczne. Nikt ich ani nie pierze, ani nie przechowuje w czystych miejscach. Ja przed wyjazdem kupiłam taką koszulkę za grosze w Decathlonie. Zajmuje ona mało miejsca w plecaku, a znacznie poprawia komfort surfowania.
3. DOBIERZ ODPOWIEDNIĄ DESKĘ
Jeśli powiecie instruktorowi, że jesteście „beginner”, czyli początkujący, to powinien dać Wam trochę szerszą i dłuższą, piankową deskę. To jedyna szansa, żeby złapać balans, a potem falę. Większa powierzchnia deski i materiał jakim jest pokryta mają wpływ na lepszą przyczepność. Małe, krótkie i plastikowe deski surfingowe zostawcie doświadczonym, świetnie śmigającym surferom.
4. TARGUJ SIĘ
Zawsze targujcie się z instruktorem! Lokalni „beachboye” żyją z surfingu. Jeśli jesteście białymi Europejkami, możecie sporo wskórać. Warto też z góry umówić się na kilka lekcji, kilka dni z rzędu – wtedy szansa na niższą cenę jest jeszcze większa.
5. ZACZNIJ OD ROZGRZEWKI
Zanim wejdziecie do wody z deską rozgrzejcie się porządnie! Szczególnie ręce, bo to one pracują najintensywniej podczas surfowania. Jeśli po pierwszej lekcji będziecie mieli zakwasy, to z pewnością właśnie na rękach : )
6. WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
1,5 do 2 godzin, to maksymalny czas na jaki wypożyczajcie deskę. Nawet jeśli ktoś Was kusi dobrym dealem cenowym, wierzcie mi, że po 1,5 godzinie w wodzie, ciągłym wskakiwaniu, pływaniu i podnoszeniu deski, nie będziecie mieli sił na więcej. By dojść do wprawy najlepiej posurfować kilka dni z rzędu, o tej samej porze. To znacznie bardziej efektywne, niż spędzenie całego dnia z dechą w wodzie.
Poniżej moje doświadczenia z surfingiem w Indonezji, Brazylii i na Sri Lance. A dla równowagi, także europejskie propozycje. Mam nadzieję, że Wam się przyda i zdecydujecie się spróbować swoich sił podczas najbliższej podróży : )
SURFING W INDONEZJI:
BALI:
Na Bali surfowałam po raz pierwszy w życiu. Kuta – to miejscowość uznawana za mekkę surferów w Indonezji. Według rankingu CNN, plaże w Kucie są na 3. miejscu w rankingu najlepszych surferskich miejscówek na świecie. Często podkreśla się, że to miejsce idealne dla początkujących. Wykupienie godzinnej lekcji u instruktora, deska i specjalny t-shirt to koszt,w przeliczeniu na złotówki, około 50 zł. Kurs kilkugodzinny to wydatek mniej więcej 300,000 rupii, czyli jakieś 100 zł. Dodam tylko, że plaża w Kucie, choć nadaje się świetnie do surfingu, wcale nie jest bajeczna. Wygląda trochę jak egzotyczna wersja polskiego Mielna. Piasek wcale nie jest delikatny i jasny, a wokół sporo śmieci, bezdomnych psów i pijanych Australijczyków. Kuta to zdecydowanie najsłabsze ogniwo wyspy Bali.
LOMBOK:
To moje ulubione miejsce w Indonezji! Znacznie mniejsza wyspa od Bali, znajdująca się niedaleko (można tam dopłynąć łodzią) ujmuje pięknymi plażami, naturą i spokojem. To idealne miejsce na odpoczynek i… surfing. Tu, w miejscowości Kuta (ta sama nazwa co na Bali) można posurfować w kilku miejscach. Niektórzy wypływają w morze, by łapać fale przy pobliskich maleńkich wysepkach. Inni próbują swoich sił na plaży kilka kilometrów od centrum Kuty. Fale nie są zabójcze i silne, więc idealne dla początkujących, a ceny zbliżone do balijskich. Około 40-60 zł kosztuje godzina z instruktorem (w tym wypożyczenie deski i ewentualny dowóz na miejsce skuterem).
SURFING NA SRI LANCE
ARUGAM BAY
Według wspomnianego wcześniej rankingu CNN plaża w miejscowości Arugam Bay zajmuje 44. miejsce w rankingu najlepszych miejsc do surfowania. Arugam Bay to miejscowość znajdująca się na wschodnim wybrzeżu Sri Lanki. Dokładnie na tej samej wysokości co stolica kraju – Kolombo, tyle, że po przeciwnej stronie wyspy. Kiedy przyleciałam na Sri Lankę w grudniu, w Arugam Bay było już po sezonie. W tym czasie na wschodnim wybrzeżu było pusto i cicho, zaś masa turystów i wyższe ceny królowały po zachodniej części kraju. Dlatego ceny sezonowe surfingu mogą być nieco wyższe, niż te które podam poniżej. W Arugam Bay za wypożyczenie deski na 2 godziny (w tym 1 godzina z instruktorem) i dowozem na miejsce (jakiś kilometr od naszego domku na plaży) zapłaciłam 1200 lankijskich rupii. Co w przeliczeniu na złotówki wynosi ok. 32 zł. Instruktor zapewniał nas, że na plaży w Arugam Bay nie ma żadnych niebezpiecznych meduz i węży morskich. I faktycznie, woda była czysta jak łza, a dno piaszczyste, bez żadnych niespodzianek. To miejsce zdecydowanie polecam.
SURFING W BRAZYLII
Brazylia to raj dla surferów. Kilka tysięcy kilometrów wybrzeża, pięknie plaże, turkusowa woda i odpowiednia pogoda przez cały rok, sprawiają, że na wybrzeże zjeżdżają się nie tylko Brazylijczycy, ale ludzie z całego świata. Ten sport idealnie wpisuje się w styl życia panujący w Rio de Janeiro. Tam można zacząć przygodę z surfingiem, choć uprzedzam, że piękniejsze dopiero przed Wami. Piękne plaże ciągną się wzdłuż wybrzeża pomiędzy Rio de Janeiro a Sao Paulo. Tam cena wypożyczenia deski i lekcja to w przeliczeniu około 130 -150 zł. Jeśli będziecie szukać na wybrzeżu najlepszej miejscówki do surfowania, podczas rozmów z lokalnymi mieszkańcami, radzę dopytać o rekiny, które regularnie podpływają blisko brzegu. Z reguły dotyczy to konkretnych zatok. Te czarne punkty na mapie wybrzeża dobrze znają tamtejsi surferzy. Uwierzcie, że wypadki z rekinami i surferami w roli głównej wcale nie należą do rzadkości!
SANTA CATARINA – WYSPA ŚW. KATARZYNY
To jedno z najpopularniejszych miejsc do surfowania w Brazylii. Na całej wyspie panuje typowo backpackerska i surferska atmosfera. Surfing w Santa Catarina kosztował mnie tylko tyle, co wynajęcie deski z hostelu (Sunset Backpackers). Za ok. 35 zł korzystałam z deski cały dzień na najbliższej plaży Praia Mole. Wraz z ekipą podróżników z hostelu przez kilka dni pobytu leżeliśmy na plaży i surfowaliśmy na przemian. Nie korzystałam z lekcji surfingu, bo w szkoleniu techniki pomagali mi znajomi. Mój pobyt w Brazylii przypadał na marzec, a to już czas brazylijskiej jesieni. Dlatego fale były dość silne, a momentami wiatr okazywał się bezlitosny. Nawet doświadczeni surferzy rezygnowali z przyjemności i wychodzili z wody. Poza moją przetestowaną plażą podrzucam Wam inne popularne miejsca do surfingu w Santa Catarina: Joaquina Beach, Praia Brava, Praia Vila i Imbituba.
SURFING W EUROPIE
Gdy się już złapie bakcyla, trudno odpuścić. No chyba, że mieszka się w Polsce, a nie w Kalifornii i trzeba się naprawdę postarać, by móc realizować swoje zajawki. Jeśli nie macie wystarczająco dużo czasu albo środków, by jechać na drugi koniec świata, Europa także oferuje sporo miejsc do surfowania. Oto najpopularniejsze z nich:
PORTUGALIA
Podczas gdy w Polsce szaro i buro, na krańcu Europy surferzy mają niezłe pole do popisu. Temperatura wody wynosi wówczas około 17 – 19 °C, a temperatura powietrza 15 – 20 °C. W Lagos, Faro, Peniche, czy Algarve można łapać fale do woli. Oczywiście pod okiem profesjonalistów. Na wybrzeżu nie brakuje szkółek surferskich, które wyposażą chętnych w deski, pianki i porcję bezcennych rad. W Portugalii koszt wypożyczenia deski na godzinę to około 10 euro, za cały dzień to około 30 euro, a z instruktorem 50 euro. Za kilkudniowy kurs zapłacicie około 300, 400 euro. Pamiętajcie, że poza sezonem możecie liczyć na niższe i lepsze warunki zakwaterowania. Czas jesienno-zimowy ze względu na warunki pogodowe sprzyja bardziej zaawansowanym surferom. Najlepszy okres dla początkujących to miesiące od kwietnia do sierpnia.
WIELKA BRYTANIA
Choć angielski klimat, raczej nie przywołuje skojarzeń związanych z surfingiem, to wbrew pozorom to bardzo dobre miejsce do trenowania. Brytyjską mekką surferów jest zdecydowanie Kornwalia. Miasteczko Newquay położone na styku dwóch zatok, zdaniem miłośników surfingu, ściąga najlepsze atlantyckie fale. To klimatyczne miasteczko, kiedyś stanowiło centrum kultury brytyjskich hippisów. Wzdłuż plaży mnożą się szkółki surferskie i kolorowe deski do wypożyczenia.W sezonie letnim całodniowa lekcja w grupie kosztuje około 80 funtów. Jesienią, poza sezonem, można wynegocjować stawkę nawet 50 funtów.
SURFER LIFESTYLE I PREZENT OD OCEANU
Surfing i cała kultura z tym związana to fantastyczny sposób na życie, któremu przyświeca totalne wyluzowanie, uśmiech i oczywiście słońce. Pasjonaci ze świata na zagranicznych portalach, wciąż udowadniają i przekonują, że surfing nie tylko uszczęśliwia, ale polepsza jakość życia i pomaga je zrozumieć : ) Według nich, jednym z największych plusów jest bycie blisko natury. Czasu do surfowania nie wyznacza się krzyżykiem postawionym w kalendarzu. Tu trzeba dostosować się do natury i brać z niej pełnymi garściami w odpowiednim momencie. Surferzy są skazani na łaskę wody, wiatru i słońca, a to przecież uczy pokory i szlifuje charakter. Wyczucie odpowiedniego momentu na fali, uczy także podejmowania decyzji w życiu. Łapanie fali, adrenalina, frajda i powietrze unoszące się nad wodą ładują nas pozytywną energią, ale to nie wszystko. Jest w tym coś więcej. Według naukowców mieszanina jonów ujemnych, które unoszą się w powietrzu w momencie rozbijania fali o brzeg, to jak prezent witaminowy prosto dla naszych płuc. Jony ujemne wytwarzają w naszym krwiobiegu reakcje biochemiczne, które zwiększają poziom serotoniny, czyli hormonu szczęścia. Te magiczne jony zwiększają także dopływ tlenu do mózgu, co zmniejsza senność i dodaje energii. To chyba wystarczające powody, dla których surfuje ponad 23 miliony ludzi na całym świecie.