Widzieliście kiedyś coś takiego? Gdyby ktoś kazał mi wyobrazić sobie rajski kawałek świata, w mojej głowie powstałby właśnie taki obraz. Tej perełki na Morzu Karaibskim nie możecie przegapić!
Wyspa Saona to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałam! Zanim przeczytacie skąd, jak i za ile, dostać się na tą rajską wysepkę, chcę nacieszyć Wasze oczy słońcem i białym piaskiem. Choć trudno przekazać rześki oddech lazurowej wody i zapach Karaibów na zdjęciach, mam nadzieję, że mimo to, choć na chwilę zapomnicie o szarej jesieni za oknem.
GDZIE LEŻY WYSPA SAONA?
Pierwszą osobą, której oczy ujrzały tropikalną Saonę, był Krzysztof Kolumb. Przybił do brzegu usłanego pasmami kokosowych palm topiących się w oceanie, oczywiście przypadkiem. Szukał bezpiecznego miejsca, by przeczekać nadchodzący sztorm. Jego trasa biegła wzdłuż południowego wybrzeża Haiti. Saona należy do terytorium Dominikany i jest częścią Wschodniego Parku Narodowego.
JAK SIĘ DOSTAĆ NA WYSPĘ I ILE TO KOSZTUJE?
Na Dominikanie ta atrakcja jest bardzo skomercjalizowana. Nie istnieje możliwość samodzielnego dojazdu. Nie funkcjonują tu tanie, publiczne promy, ani motorówki. Opcje są dwie: można wykupić prywatną łódź (ekstremalnie droga opcja) albo płaci się za tzw. „wycieczkę zorganizowaną” (to opcja wybierana przez większość). Wycieczki oferują biura podróży, agencje turystyczne, hotele i…lokalsi. Oczywiście polecam najtańszą opcję, czyli ostatnią.
Ceny zależą przede wszystkim od miejsca, z którego wypływamy. Najlepszą bazą wypadową na Saonę jest plaża w Bayahibe – tu wycieczki hotelowe i w biurach podróży kosztują ok. 100$ za osobę. Drożej jest np. w oddalonej nieco na północ Punta Canie (ok. 150$ za osobę).
My wypłynęliśmy z Bayahibe, wykupując rejs u jednego z mieszkańców. Poznaliśmy na plaży „prezesa bazaru”, zwanego Tito, który zaproponował nam rejs w cenie 50$ za osobę. Finalnie, po krótkim targowaniu się, zapłaciliśmy 40$ za osobę.
Rejs na Saonę można ogarnąć z dnia na dzień albo nawet z samego rana w dniu wycieczki (katamarany wypływają codziennie około 9:00 rano). W miasteczku lokalsi często zaczepiają turystów, oferując Saonę, więc jeśli nie traficie na naszego Tito, to nie będziecie mieli problemu z załapaniem się na jakikolwiek rejs.
„WYCIECZKA”, CZYLI ZA CO PŁACISZ?
Wycieczka na Saonę zazwyczaj trwa cały dzień, w godzinach od 9:00 do około 17:00. Rejs na wyspę odbywa się z reguły w jedną stronę katamaranem (trwa ok. 2 godziny), a powrót motorówką (trwa ok. 30 minut). Na pokładzie poza pięknym słońcem, widokami i dominikańską muzyką, pasażerowie dostają napoje. Największą popularnością cieszy się, rzecz jasna, santo libre, czyli rum ze spritem i limonką. To dominikańska wersja kubańskiego cuba libre.
Na wyspie nie istnieje żadna infrastruktura, deptak, restauracje, czy sklepiki. W ramach wycieczki na każdego czeka lunch pod palmą. Do woli można pić przez cały dzień wodę, napoje gazowane i oczywiście wspomniany rum. Do dyspozycji są również leżaki. Mimo masy katamaranów przybijających każdego dnia do brzegów Saony, nie miałam poczucia ścisku i tłumu. Myślę, że tu każdy znajdzie swój kawałek podłogi.
ROZGWIAZDY, CZYLI GWIAZDY WYPRAWY
W zależności od organizatorów – przed dopłynięciem na Saonę albo w drodze powrotnej, każdy jacht zatrzymuje się w tzw. naturalnym basenie. Znajdujące się kilkaset metrów od brzegu kąpielisko, zachwyca nie tylko krystaliczną wodą. Pod stopami poza białym, delikatnym jak mąka piaskiem, można poczuć pokaźnych rozmiarów rozgwiazdy. Relaksując się w tym anturażu, miałam wrażenie, że ktoś wyrzucił mnie na środku oceanu, w samym sercu raju. Koniecznie zapiszcie Saonę na swojej liście podróżniczych planów!