Prosto z Nowego Jorku piękna Zuzanna Bijoch – o życiu topmodelki na walizkach, podróżach wokół globu i o jej ulubionych wyspach na Karaibach.
Sława jej nie zepsuła. Choć nazwisko Bijoch znajduje się w pierwszej 20-stce na światowej liście topowych modelek, ona wciąż jest spokojną, skromną i dobrze wychowaną dziewczyną. Dokładnie taką, jaką poznałam kilka lat temu w jej rodzinnych Katowicach, gdy jeszcze niepełnoletnia, przyszła do redakcji TVN z tatą na wywiad.
O Zuzi Bijoch świat usłyszał kilka lat temu, gdy Miuccia Prada wybrała ją na twarz swojej najnowszej kolekcji. Dziś Zuza jest znana na całym świecie. Na wybiegach i okładkach magazynów od Azji po Stany Zjednoczone, prezentuje ubrania takich projektantów i domów mody jak Prada, Gucci, Dior, Nina Ricci, Valentino, Versace i wiele, naprawdę wiele innych.
traveLover: Ile miałaś lat, gdy na poważnie zaczęłaś karierę modelki i w którym momencie Twoje życie zamieniło się w jedną wielką podróż?
Zuzia Bijoch: Miałam skończone 13 lat. Na jednym z castingów agencja z Japonii zaproponowała mi współpracę. Podczas wakacji poleciałam na swój pierwszy kontrakt do Tokio. Tak zaczynałam. Nikt w rodzinie, ani w moim środowisku nie myślał o żadnej karierze. Była to wielka przygoda. Tokio to było takie przecieranie szlaków, poznawanie tego biznesu. Przez miesiąc chodziłam na castingi, spotkania, sesje. Wszystko zmieniło się trzy lata później, kiedy zrobiłam pierwszy sezon pokazów dla Prady, m.in. w Mediolanie. Wtedy ruszyła machina : ).
t: Gdy przyjeżdżasz do jakiegoś kraju na sesję albo na pokaz, masz w ogóle czas dla siebie? Jak wygląda grafik takiego 'służbowego’ wyjazdu?
ZB:Tak i nie : ). Czasami na sesję przylatuję dzień przed zdjęciami. Wtedy rzeczywiście mam czas na zwiedzanie albo wręcz przeciwnie – leżenie na plaży, pływanie w morzu. Znacznie jednak częściej, gdy dojadę do hotelu, gdzie czeka już cała ekipa fotograficzna, jest zbyt późno, by odkrywać nowe miejsca. Dzień zdjęciowy najczęściej zaczyna się o godzinie 6:00 rano. Pobudka o 5:00 oznacza, że trzeba jak najszybciej położyć się spać.
t: Na początku wciąż latałaś między Polską a Stanami. Dziś mieszkasz już na stałe w Nowym Jorku. Jak Ci się żyje w tym mieście?
ZB: Nowy Jork to ekscytujące i bardzo intensywne miasto. Poznaję je dopiero od czterech lat i codziennie mnie zadziwia. Dzieje się tu tyle rzeczy na raz! W wolny dzień można pójść na musical , zobaczyć jeden z najlepszych na świecie baletów, odwiedzić słynne MoMA (Museum of Modern Art), przelecieć się helikopterem nad miastem albo poćwiczyć jogę w Central Parku. Z szybkim tempem życia przychodzi jednak ciągły brak czasu.
t: A ludzie? Można tam znaleźć prawdziwą przyjaźń?
t: Żyjesz bardzo intensywnie, między jednym, a drugim krajem, między hotelem, a planem zdjęciowym. Gdy już uda Ci się mieć trochę wolnego, to gdzie odpoczywasz?
ZB:Uwielbiam plaże i morze, ocean. Moje ostatnie odkrycia to Hawaje, Karaiby i Kostaryka. Kostaryka jest bardzo zróżnicowana. Podróż po tym kraju zaczęłam od miejscowości Manuel Antonio. Lądując na małym pasie lotniska, masz wrażenie, że właśnie znalazłaś się w środku dżungli. Można tam spotkać małpy, leniwce i całą masę egzotycznych zwierząt. Natura jest niezwykle bujna i kolorowa.
Później pojechałam w bardziej pustynną i piaszczystą część Kostaryki, czyli Papagayo – idealne miejsce na surfing, czy wylegiwanie się na plaży. Ostatnim punktem mojej wyprawy były gorące źródła pod wulkanem Arenal.
t: Czy backpacking na Kostaryce to popularna forma podróżowania?
ZB:Kostaryka jest bardzo przyjazna dla backpakerów. Można tam znaleźć całą masę małych hosteli, uroczych kawiarni i wiosek, w których mieszkają przemili ludzie.
t: A Karaiby? Spośród masy wysp i wysepek, które miejsca polecasz najbardziej?
ZB:Karaiby są wspaniałym wyborem na naszą zimę. Mam kilka ulubionych miejsc, które mogę szczerze polecić. Na pewno Turks i Caicos, czyli Bahamy oraz wyspa Antigua w archipelagu Małych Antyli. Jednak moim faworytem jest Saint-Barthélemy – ta wyspa należy do terytorium Francji. Wszyscy mówią tam po francusku. To dobry sposób na odświeżenie języka, jeśli ktoś zna francuski. Saint-Barthélemy zaskakuje niezwykłymi, rajskimi plażami, uroczymi knajpkami i małymi domkami.
t: Czy takie miejsca mają jakieś wady?
ZB:Jedyny minus, to fakt, że latem co parę lat zdarzają się huragany. To faktycznie może zepsuć wakacje : )
t: Jesteś w ciągłej podróży. Czy kiedykolwiek liczyłaś kraje, w których byłaś albo częstotliwość zmiany kontynentów : )?
ZB: Nie liczyłam : ). Byłoby tego pewnie bardzo dużo. Razem z siostrą mamy zwyczaj kupowania magnesów z krajów, które odwiedzamy. Nigdy ich wszystkich nie liczyłam, ale nasza duża tablica jest już nimi zapełniona.
t: Jak na dwudziestoparoletnią kobietę zobaczyłaś spory kawał świata. Czy masz jakiś swój ulubiony kraj, do którego szczególnie lubisz wracać?
ZB:Uwielbiam Hiszpanię – Madryt, Barcelonę , Walencję. Każde z tych miast ma całkiem inny klimat. Wszystkie one urzekły mnie swoja otwartością wśród ludzi, słońcem i pysznym jedzeniem.
t: Wyobrażasz sobie kiedykolwiek powrót na stałe do Polski?
ZB:Jasne. Polska jest moim domem. Tutaj mam rodzinę i ogromną część znajomych. Po latach podróżowania ciężko byłoby wybrać jedno miejsce i nie ruszać się z niego na krok. Nie wykluczam jednak, że Polska będzie pewnego dnia moją „bazą wypadową”.
t: Czy masz w ogóle jakąś wymarzoną destynację, czy zobaczyłaś już wszystko, co chciałaś?
ZB:Filipiny. Podobno jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Dlatego bardzo chciałabym tam polecieć.