Prosto z tropikalnej Indonezji wpadłam do świątecznego, pachnącego cynamonem Budapesztu. Gdzie warto wybrać się w grudniu w węgierskiej stolicy? Jak zrobić idealnego węgierskiego grzańca? I który jarmark świąteczny uchodzi za najpiękniejszy w Europie?
Te dwa dni w Budapeszcie były dla mnie jedyną szansą w tym roku, by poczuć magię świąt. Budapeszt przypomniał mi, że tęskniłam za tym. Za chwilę ruszam do Maroka, ale obiecałam sobie, że w przyszłym roku Boże Narodzenie spędzam w Polsce. Bez dwóch zdań. 🙂 Jeśli znów coś wymyślę, przypomnijcie mi ten tekst! 🙂
To nie będzie klasyczny przewodnik po mieście, ani spis miejsc do zobaczenia. Bo wcale nie był to klasyczny trip w moim wydaniu. Do Budapesztu przyleciałam na zaproszenie hotelu Mercure, by w ramach programu Discover Local odkrywać lokalne smaki i spędzić tzw. Local Days. Nie była to jednak moja pierwsza wizyta w Budapeszcie. Raczej czwarta, czy nawet piąta. Właśnie dlatego skupię się w tym tekście na miejscach i ciekawostkach, których do tej pory nie znałam.
BUDAPESZT W GRUDNIU
JARMARK ŚWIĄTECZNY PRZY BAZYLICE ŚW. STEFANA
Jarmarków w okresie świątecznym w Budapeszcie jest kilka. Jednak najładniejszy i najpopularniejszy to ten zlokalizowany przed Bazyliką przy placu św. Stefana (po węgierku Szent István tér). Codziennie od 16:30 co pół godziny, aż do późnego wieczora odbywają się kilkuminutowe pokazy iluminacji na elewacji budynku Bazyliki. Robi to wspaniałe wrażenie! Na placu przed tym największym kościołem w stolicy Węgier zobaczycie mnóstwo drewnianych stoisk przystrojonych światełkami, łańcuchami i choinkami. Znajdziecie tam ręcznie robione ozdoby, biżuterię i naczynia, wykonane przez lokalnych rzemieślników. Zakupy to jednak nie wszystko, bo na jarmarku można dobrze zjeść! Na świeżym powietrzu serwuje się langosza, kiełbasę, czy węgierski gulasz. A że świąteczny jarmark bez grzańca się nie liczy, to i wina pod dostatkiem. Między stoiskami unosi się aromat cynamonu i goździków. Poniżej przygotowałam dla Was przepis, który podarował mi Węgier zatrudniony w hotelu Mercure Budapest City Center, gdzie się zatrzymałam. Na zimowe wieczory jak znalazł!
PRZEPIS NA IDEALNEGO WĘGIERSKIEGO GRZAŃCA
Receptura przewidziana jest na 2 butelki wina (nie wiem, czy to adekwatne do możliwości Węgrów, czy raczej przepis powstał z myślą o całej rodzinie przy świątecznym stole 🙂 ) Najważniejsza jest w tej całej zabawie baza, czyli syrop zawierający cały smak i aromat grzańca.
Składniki:
- 2 butelki czerwonego, węgierskiego wina
- 2 mandarynki
- 1 cytryna
- 1 jabłko
- 200 g cukru pudru
- 6 goździków
- 1 laska cynamonu
- 1 gałka muszkatołowa do starcia
- laska wanilii
Przygotowanie:
1. Obierz ze skórki mandarynki, cytrynę i jabłko.
2. Wsyp cukier do rondelka na średnim ogniu i dodaj kawałki skórki z owoców, wciśnij sok z mandarynek.
3. Dodaj goździki, laskę cynamonu, 10-12 kawałeczków startej gałki muszkatołowej.
4. Przekrój laskę wanilii wzdłuż i dodaj do garnka, następnie dolej czerwonego wina, tak by przykrył cukier.
5. Gotuj do czasu, gdy cukier całkowicie rozpuści się w winie i doprowadź do wrzenia.
6. Gotuj około 4 minut, do czasu, gdy zrobi się syrop, który będzie bazą smakową dla grzańca
Ważne, by rozpocząć od zrobienia syropu, jako bazy. Gdybyście od razu wlali dwie butelki wina, wyparowałby cały alkohol.
7. Kiedy syrop ma odpowiednią konsystencję i jest gotowy, zmniejsz ogień na najmniejszy i dolej resztę wina. Delikatnie podgrzej całość i po około 5 minutach grzaniec gotowy do podania! 🙂
SZAMOS – MUZEUM CZEKOLADY I NAJLEPSZY TORT DOBOSZA
Tu miałam okazję pierwszy raz w życiu samodzielnie zrobić pralinki z marcepanu. Od zapachu czekolady kręciło mi się w głowie, a marcepanu to więcej podjadłam, niż wykorzystałam do czekoladek. Po zapakowaniu słodyczy w ozdobne złotka pozwiedzałam trochę muzeum. Znajduje się tam największa w Europie rzeźba z marcepanu. Sylwetka kobiety waży aż 78 kilogramów. Zaraz obok, po sąsiedzku, stoi marcepanowy parlament – architektoniczny symbol miasta.
Ponoć w kafejce na dole można zjeść najlepszy tort Dobosza – sztandarowy deser węgierski, wielowarstwowy tort biszkoptowy przekładany kremem. Tortu nie spróbowałam, bo myślę, że skończyłoby się to długim letargiem.
NOCLEG KILKA KROKÓW OD JARMARKU
Zatrzymałam się w hotelu Mercure Budapest City Center. Lokalizacja świetna, bo hotel leży w sercu części Peszt, tuż przy świątecznych jarmarkach. Spacerem można dojść na każdy z nich. Mercure jako międzynarodowa sieć jest mi znana od lat, ale dopiero spędzając czas z pracownikami dowiedziałam się o rzeczach, które sprawiły, że już inaczej będę postrzegać tę markę i czas spędzony w hotelach.
JESTEŚ W NOWYM MIEJSCU? ODKRYJ TO CO LOKALNE
Po pierwsze Mercure stawia na to co lokalne. Wspomniany projekt Discover Local realizowany jest z pasji do lokalności i inspiracji, jakie wynikają z charakteru danego miejsca. W hotelu Mercure Budapest City Center można napić się węgierskiego wina, w restauracji zamówić danie ze składników od tamtejszych producentów, a podczas śniadania rozłożone są przy niektórych półmiskach karteczki z oznaczeniem lokalnych dań. Wszystko po to, by docenić i wspierać producentów lokalnych produktów i rzemieślników. To właśnie dlatego przyjechałam do Budapesztu. Podczas mojego pobytu miałam okazję wypić pysznego grzańca, robić pralinki z marcepanu, który kochają na Węgrzech, zjeść gulasz, langosza i spróbować wiele gatunków węgierskich win. Prawdziwą petardę zaserwowano mi na koniec dnia – popisy kulinarne szefa kuchni hotelu podczas kolacji rozwaliły system!
ŚWIADOMIE WYBIERAJ
Po drugie ekologia i świadome podróżowanie – aspekty dla mnie bardzo istotne. Hotele Mercure zrezygnowały z jednorazowego plastiku typu słomki, kubeczki w łazience, mieszadełka do kawy, itd. I za to wielki plus ode mnie! W pokojach zachęca się do ponownego używania ręczników. W kuchni kucharze od roku nie używają oleju palmowego i jajek z chowu klatkowego. I ja to doceniam! Oby tak dalej!
Enjoy! 🙂