Jednego o glutenie się nie mówi. Że jest niedobry. Bo nie jest, wiadomo. 🙂 Ci, którzy jedzą go sporadycznie, gwarantuję, że na Mazurach złamiecie się wiele razy! 🙂 W krainie jezior mącznych i kalorycznych dań nie brakuje! 🙂 Ale nie tylko! Zapraszam na rozpustę w roli głównej z tym, co Warmia i Mazury mają najlepsze.
STAROPOLSKA KUCHNIA WARMIŃSKO – MAZURSKA
Podczas mojej ostatniej podróży sporo o regionalnych smakach dowiedziałam się od najlepszej z najlepszych – Agnieszki Wesołowskiej – mistrzyni dawnej sztuki kulinarnej, Szefowej Kuchni Gościńca Ryńskiego w Rynie. Agnieszka gotuje od ponad 20 lat, pielęgnuje tradycję, ale pozwala sobie także na własne interpretacje. ”Staropolska kuchnia mazurska to kuchnia z biedy. Mazury czerpią głównie z tego, co mają w zasięgu ręki – z jezior i lasów.” – od tego zaczęła swoją opowieść Agnieszka. A więc ryby, grzyby to podstawa, w parze z nimi idzie prostota. Poza położeniem, na kuchnię warmińsko-mazurską duży wpływ miała kuchnia rosyjska oraz niemiecka, a dokładnie dawny Oberland, czyli tzw. Prusy Górne. I tak, przenikają się w niej akcenty polskie takie jak śmietana, zioła, wędliny, z niemieckimi – piwo, kiełbasy, kapusta, a także rosyjskimi, tu dla przykładu można podać chociażby bliny.
CO ZAMÓWIĆ DO JEDZENIA NA WARMII I MAZURACH?
Poniżej wypisałam Wam kilka propozycji tradycyjnych dań. Niektóre nazwy, muszę przyznać, są urocze, jak chociażby dzyndzałki, czy farszynki. Za niepozornymi zdrobnieniami kryją się kaloryczne potwory. Poza tym warto je przyswoić nim weźmiecie mazurskie menu do ręki i zaczniecie panikować. Nie zawsze w karcie dań są obrazki, to nie street food w Bangkoku. 🙂
1. FARSZYNKI:
Farszynki to kotleciki z masy ziemniaczanej z farszem z mięsa wieprzowego, jajek, kapusty i cebuli. Wyglądem przypominają krokiety. Farszynki jadłam w różnych wersjach – smażone na głębokim tłuszczu, ale też lekko podsmażane na patelni, a potem w piekarniku (to wersja mniej tłusta). Na Warmii próbowałam farszynki z sosem śmietanowo-kurkowym. Nie bez powodu właśnie od nich zaczynam. Jak dla mnie pycha!
2. BLINY Z MACZANKĄ
Bliny to naleśniki z różnych rodzajów mąki z dodatkiem sody, a także kefiru, maślanki albo kwaśnego mleka. Robi się je na wiele sposobów i na równie wiele podaje, zarówno na słodko jak i wytrawnie. Maczanka może być z mięsem, kwaśną śmietaną, boczkiem, grzybami, czy rybą. Zamiast takiego „sosu”, można bliny zaserwować z owocami i konfiturą. Ważnym elementem tego dania jest sposób jedzenia, w nim cała zabawa. Placki rwie się i je rękami, maczając je, jak sama nazwa wskazuje, w maczance.
3. PLINCE Z POMOĆKĄ
Kolejna fascynująca nazwa. 🙂 Tym razem równie wiele kalorii! Plinc to znany nam placek ziemniaczany, jednak poza składnikami klasykami takimi jak tarte surowe ziemniaki, cebula, jajka i mąka dodaje się do nich kapustę kiszoną, mięso albo śliwki wędzone. Pomoćka zaś to twaróg z krowiego mleka z dodatkiem czosnku, szczypiorku, soli i pieprzu.
4. RYBY:
Podaje się je na wszystkie możliwe sposoby – wędzone, smażone, gotowane i tak dalej… Na pewno Mazury sielawą, okoniem, czy sandaczem stoją. Jednak moimi największymi odkryciami ostatniej wizyty w tym regionie Polski był miętus (pyszna ryba! nie jestem smakoszem ryb, ale miętus smakował mi wybitnie) oraz małe rybki stynki, które je się w całości. Stynki to świetna przystawka albo zakąska do lokalnych trunków. W ofertach restauracji na pewno nie zabraknie również węgorza, czy szczupaka po mazursku – smażonego i podawanego na duszonej z miodem i żurawiną kapuście kiszonej. Warto również wspomnieć o rybnych zupach. Specjalnością regionu jest zupa z ryb i raków.
5. DZYNDZAŁKI
Pierwszy raz spróbowałam ich w Legendarnym Zajeździe pod Kłobukiem i to był zdecydowanie szał ciał dla podniebienia. Dzyndzałki zdobyły pierwsze miejsce spośród wszystkich lokalnych dań, podczas degustacji w zajeździe. Urocze w nazwie dzyndzałki przypominają małe pierożki albo uszka. Cała tajemnica tkwi w farszu, który w zależności od miejsca i fantazji kucharza, ma wiele wersji. Ja jadłam dzyndzałki z mięsnym farszem z warmińskiej jagnięciny i były obłędne. Popularną opcją jest również farsz z kaszy gryczanej i boczku. Zdarzają się wersję z nadzieniem rybnym.
6. KARMUSZKA
Karmuszka to obowiązkowa zupa na Warmii i Mazurach. Gotowana jest na wywarze wieprzowym z fasolą i białą kapustą, doprawiana m.in. liściem laurowym i majerankiem, zabielana śmietaną. To zdecydowanie treściwa propozycja, o gulaszowej konsystencji, w dodatku podawana z chlebem.
7. LOKALNE TRUNKI
Niemal w każdej restauracji, czy agroturystyce jaką odwiedziłam podczas objazdówki po Warmii i Mazurach (TUTAJ link do artykułu: 10 miejsc na Warmii i Mazurach, które polecam), miałam okazję degustować lokalne trunki. Tradycja ważenia browarów, robienia likierów i pędzenia nalewek to pozostałość po czasach Pruskich. Z pewnością regionalną perełką jest nalewka Niedźwiedziówka, z niem. Bärenfang – trunek na miodzie, który jak głosi legenda, służył do odurzania niedźwiedzi, by móc je schwytać żywcem. Nie wiem, ile w tym prawdy i jaką moc ma miodowa nalewka, ale ostatni niedźwiedź został zabity na Mazurach w 1804 roku. Co nie powstrzymało produkcji trunku, rzecz jasna. Niedźwiedziówkę podaje się jako aperitif, składnik deserów i drinków. Ponoć dobrze sprawdza się w leczeniu przeziębień.
Na co dzień moja dieta jest bogata w warzywa i białko roślinne. Staram się maksymalnie ograniczać spożycie mięsa, nie jadam ciężkich i tłustych potraw na bazie mięsa, czy kapusty. Jednak warmińsko-mazurska podróż była ciekawą przygodą kulinarną. Niektóre dania były dla mnie totalną nowością, pozostałe znajome albo lubiane w dzieciństwie prezentowały się na talerzu w zupełnie innym wydaniu. Na pewno nie wrócicie z Mazur głodni, no może jedynie mniej szczupli. 🙂 Ale warto dać się ponieść tym smakom! 🙂
Enjoy! 🙂