Już niedługo zobaczycie ją w programie 'Azja Express’, ale Dorota pojechała do Azji nie tylko z kamerami. Podróżowała przez miesiąc z plecakiem, prywatnie. I o tym właśnie jest ta rozmowa.
traveLover: Kilka dni temu zobaczyłam na Twoim Instagramie zdjęcie z wakacji, z plecakiem z wyszytym napisem 'Dorota Azja Express’. Nie możemy jeszcze zdradzać zbyt wiele, bo emisja pierwszego odcinka dopiero przed nami, ale czy ten program dał Ci impuls do kolejnej wyprawy do Azji?
Dorota Gardias: Absolutnie tak! Po pierwsze czułam ogromny niedosyt po 'Azji Express’, a po drugie chciałam poniekąd zrekompensować mojej córeczce Hani, ten czas, który byłyśmy osobno. Postanowiłam podarować jej coś wyjątkowego, egzotycznego. Chciałam, żeby przeżyła niezwykłą przygodę. I okazało się, że to był strzał w dziesiątkę!
DG:A plecak? Gdy patrzę na niego w domu, to wracają wszystkie cudowne emocje. Ja się z tym plecakiem tak bardzo związałam w programie, że nie wyobrażałam sobie, że mogę jechać z jakimkolwiek innym plecakiem w podróż do Azji. Mam nadzieję, że to dopiero początek przygód, na które wcześniej być może nie miałam odwagi.
t: Korci mnie, żeby drążyć temat 'Azji Express’… , ale korci mnie też, żeby dowiedzieć się więcej o Twojej prywatnej podróży. Dwa tygodnie temu, gdy minęłyśmy się na korytarzu, rzuciłaś szybko z szerokim uśmiechem: 'Właśnie wróciłam, 6 krajów, 9 wysp, było pięknie, wakacje życia!’ No to opowiadaj… : )
DG: Malezja, Indonezja, Tajlandia, Singapur, Katar, Chiny, czyli 6 państw. Bali, Lombok, Nusa Penida, Phuket, Ko Phi Phi, Gili Trawangan… o matko, wyleciało mi z głowy. Ale na pewno zaliczyliśmy 9 wysp. Liczyłam! : ) Byłam z córeczką, partnerem i znajomymi z dzieckiem. To były wakacje życia! A! i prawie wylądowaliśmy w Australii, ale potrzebowaliśmy wiz niestety…
t: Podróż była całkowicie zaplanowana, czy działaliście spontanicznie?
DG: Mieliśmy wcześniej kupione bilety tylko z Warszawy do Hongkongu przez Katar i z powrotem. Całą resztę lotów bukowaliśmy na miejscu, właściwie z dnia na dzień. Ceny były bardzo przystępne. Niektóre bilety kosztowały 70 złotych, niektóre 200 złotych.
t: Jaki jest Twój numer jeden spośród wszystkich miejsc? O ile można w ogóle wyłonić jakieś podium z tak zacnego grona?
DG: Bali. Bali mnie urzekło. Najpierw naoglądałam się zdjęć, a potem stwierdziłam, że chcę poznać Bali od środka, zobaczyć jakie ono naprawdę jest. To była przepiękna podróż. Zwiedziliśmy całą wyspę na skuterach. Mam masę pięknych wspomnień, wirujących w mojej głowie. Sama nie wiem, co wymienić w pierwszej kolejności.
DG: Na pewno zapamiętałam rzemieślników i artystów w Ubudzie, robiących piękne rękodzieła, na które nie mogłam się napatrzeć. Niesamowitym przeżyciem była świątynia małp. Oczywiście małpy są bardzo niesforne, atakują, otwierają plecak, kradną jedzenie, bywa zabawnie. Najlepiej nie patrzec im w oczy. Szkoda, że dowiadujesz sie o tym po czasie: ).
DG: Byliśmy na polach ryżowych, na plantacjach, widziałam jak rośnie żeń-szeń, czy najostrzejsza papryczka chili, podglądałam proces produkcji kawy, piłam najdroższą kawę świata, przetrawioną przez luwaka…
t: Jak smakuje kawa z odchodów luwaka?
DG: Rewelacyjnie! Jest bardzo wyrazista w smaku, bardzo mocna i dobra. Po tej kawie poszliśmy dalej, za plantację, gdzie nagle ukazała się naszym oczom ogromna przepaść, dżungla i huśtawka…Piękny moment…
DG: Pięknie było także na Phi Phi w Tajlandii i na sąsiednich wysepkach. To są dosłownie rajskie krajobrazy. Masz wrażenie, że jesteś w filmie, bo takie rzeczy widzi się przecież na ekranie telewizora. Po czym nagle znajdujesz się w tym miejscu, możesz je poczuć, dotknąć. A i tak wciąż nie wierzysz, wydaje ci się, że to jest film. Tropikalne lasy, turkusowa woda, zwierzęta, wodospady, no mistrzostwo świata!
DG: Kolejna moja perełka to Gili Trawangan w Indonezji – idealne miejsce do nurkowania. Można podziwiać do woli kolorowe, piękne ryby, żółwie na wyciągnięcie ręki. Dla Hani to było niesamowite doświadczenie poznać, zobaczyć i dotknąć tyle zwierząt.
DG: O! Jeszcze jedna rekomendacja – w Kuala Lumpur warto pójść do parku ptaków. Rewelacja. (Dorota pokazuje mi filmiki z zachwyconą Hanią, która głaska papugi, motyle, jaszczurki).
t: Taka wyprawa z czterolatką była wyzwaniem? Masz jakieś rady dla rodziców planujących Azję z maluchem?
DG: Muszę powiedzieć, że ja się bardzo dobrze przygotowałam do tej wyprawy. Nie zabrałam zbędnych rzeczy, wszystko przemyślanie spakowałam. Mam wrażenie, że dla niektórych rodziców taki wyjazd to zabranie całej walizki różnych rzeczy, które mogą się przydać, ale ostatecznie się nie przydają.
t: W takim razie co zabrałaś?
DG: Przede wszystkim wzięłam materiałowe nosidełko, które sprawdziło się idealnie, gdy Hanię bolały nogi, była zmęczona albo było jej za gorąco. W dużych miastach miałam zawsze dużą chustę. Przydawała się w metrze albo galeriach, bo tam klimatyzacja podkręcana jest na maksa i przy takiej różnicy temperatur angina u dziecka murowana.
DG: Hania miała też swój plecaczek z zabawkami. Ale to były bardzo przemyślane zabawki – umilacze czasu, które pochłaniały ją np. w samolocie. Trochę poszperałam po sklepach i kupiłam ciekawe, ale też niezajmujące dużo miejsca gadżety, np.zdrapywanki, układanki, małe gry na podróż z elementami na magnes, żeby podczas lotu nie spadały. Zorganizowałam też maluchom niezłą imprezę w samolocie. Zrobiłam między fotelami namiot z kocyka. Dzieci miały swój 'domek’, w którym bawiły się całą drogę i wszyscy byli zadowoleni.
t: A co z jedzeniem dla Hani?
DG: Kompletnie się nie przejmowałam jedzeniem. W Azji jest masa owoców, soków, jest ryż, który Hanka lubi, są kurczaki, które miejscowi potrafią przyrządzić nie na ostro. Zawsze można też zrobić kanapki na drogę. Hania chętnie wszystko jadła i w ogóle nie było z tym żadnych problemów. Nie wiem dlaczego niektórzy rodzice tak panikują. Dziecko nie jest problemem. Poza tym nie trzeba zabierać ton ciuchów. Wzięłam minimum, a wieczorami przepierałam te rzeczy, wywieszałam i rano były suche.
t: Szczepiłaś dziecko przed wyjazdem?
DG: Przed wyjazdem konsultowałam się z lekarzami i zdania są podzielone. Jedni mówią, żeby absolutnie szczepić, a inni, żeby absolutnie nie szczepić. Znajomy, z którym jechaliśmy do Azji jest lekarzem. On akurat nie szczepił swojego synka, który przed naszą azjatycką wyprawą miał na swoim koncie już 54 loty (teraz ma pewnie ze sto). Ostatecznie zdecydowałam, że nie będę szczepić Hani. Zrobiłam odpowiedni research, sprawdziłam regiony, w które lecieliśmy, ewentualne zagrożenie, (w zależności od pory roku różnie jest z malarią, itp.) Na szczęście na miejscu nie było żadnych problemów, mimo innej flory bakteryjnej.
t: Zanim wyjechałaś na program 'Azja Express’, to chyba preferowałaś bliższe kierunki i raczej nie z plecakiem?
DG: To prawda. Wyjeżdżałam do Grecji, Hiszpanii, Maroka. Byłam również trochę dalej w Kenii i w Wenezueli – służbowo. Kręciliśmy tam materiał o kite surfingu dla programu 'Dzień Dobry TVN’.
t: Rozumiem, że wracasz do Azji?
DG: Oczywiście! Przecież ja jestem zakochana w Azji! Już mam bilet kupiony na listopad!
t: A które kraje tym razem?
DG: Na pewno spędzimy trochę czasu na Phukecie, bo tam znajomi mają mieszkanie. A co dalej? Zobaczymy na miejscu : )
t: To być może do zobaczenia jesienią na drugiej półkuli : )
DG: Właśnie! Przy okazji namawiam wszystkich do takiej podróży! : )