LIFESTYLE

JAK ZARABIAĆ NA INSTAGRAMIE?

Jeśli dopiero tu trafiłaś albo trafiłeś, to zanim zaczniesz zastanawiać się, jak zarobić kasę na Instagramie, warto najpierw zgromadzić na swoim profilu społeczność. :)) A ta przyjdzie wraz z jakościowym, ciekawym i regularnym contentem. Dlatego najlepiej zacznij od przeczytania pierwszej części mojego poradnika: JAK ZBUDOWAĆ SPOŁECZNOŚĆ NA INSTAGRAMIE I OTWORZYĆ SIĘ NA INSTASTORY? Gdy to już wiesz, czas na kolejny krok.

O co chodzi z zarabianiem na Insta i jak to się dzieje? W tym tekście dzielę się z Wami moim doświadczeniem i spostrzeżeniami, nie tylko na temat współprac komercyjnych na Instagramie, ale także relacji z agencjami i klientami. Pewien porządek narzuciły Wasze pytania, jakie zadaliście mi na Instastory.

JAK ZARABIAĆ NA INSTAGRAMIE?

Zacznijmy krótko od tego, jak to wszystko u mnie się zadziało. Otóż dla mnie magiczną liczbą followersów było 7 tysięcy. Po jej przekroczeniu zaczęły na moją skrzynkę mailową spływać propozycje współpracy. Wtedy dowiedziałam się o istnieniu agencji zajmujących się kampaniami z influencerami, robiłam wszystko sama, po omacku, ucząc się na własnych błędach. Te trzy lata temu influencer marketing nie hulał, tak jak dziś. Nie było tylu eventów, możliwości networkingu. Każdy z nas uczył się na sobie. Pierwsze moje próby wspólpracy były często barterowe albo za naprawdę małą kasę – ale szybko zaczęłam uczyć się na błędach. Mój Instagram zaczął się rozwijać, a wraz z nim ja zaczęłam się wręcz pasjonować influencer marketingiem, jako dziedziną, która zmieniła model biznesowy wielu branży. Zaczęłam jeździć na ważne eventy, brać udział w wykładach, uczyć się od lepszych od siebie. Rok temu, gdy byłam w długiej podróży i nastąpiło pierwsze boom, czyli nagły wzrost obserwujących (kilka tysięcy w miesiąc), pojawiłam się w Rankingu Najbardziej Wpływowych Blogerów Jasona Hunta. Zaczęło do mnie spływać coraz więcej propozycji. Nie byłam w stanie za tym nadążyć, ale też nie chciałam popełniać błędów. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli zacznę „psuć rynek” albo źle się wyceniać, to tak już zostanie. Agencje doskonale wiedzą jakie mamy stawki i jak działamy, to środowisko bardzo płynne. Ktoś dziś pracuje w jednej agencji, a jutro już w innej. Wieści się niosą. I tak właśnie zaczęłam współpracę z moją agentką Ewą. W ciekawy sposób zderzają się nasze doświadczenia zawodowe. Ewa zna środowisko agencji od podszewki, zajmowała się przez wiele lat PR-em i marketingiem, ja zaś przez całe życie zawodowe byłam po drugiej stronie barykady. Nasza wiedza, kreatywność i znajomość rynku fajnie się uzupełniają. Takie wsparcie przydało mi się również w momencie, gdy zrezygnowałam ze stałych pieniędzy z telewizji i zaczęłam żyć jako freelancer, co było dla mojej psychiki dużym wyzwaniem. 🙂

A teraz Wasze najbardziej nurtujące kwestie:

ALE ŻE KTO CI PŁACI? INSTAGRAM?

To najczęściej padające pytanie moich znajomych, którzy nie siedzą z nosem w social mediach. Nie kumają mechanizmu, co to znaczy zarabiać na Instagramie. Otóż to nie aplikacja płaci, ale marki / organizacje, które zapraszają do realizacji kampanii albo innych projektów twórców i w zamian za wykonanie konkretnych działań płacą mu. No. Na razie idzie łatwo. 🙂 Lecimy dalej…

KIEDY ZACZYNAJĄ SIĘ PROPOZYCJE?

I tu się zaczynają schody, bo jednego konkretnego przedziału zasięgów, czy followersów nie ma. Ja pierwsze propozycje współpracy na Instagramie otrzymałam, gdy przekroczyłam liczbę 7 000 followersów. W Waszym przypadku może być inaczej, tym bardziej że rynek zaczyna doceniać mikroinfluencerów. Ja po przekroczeniu magicznej siódemki dowiedziałam się o istnieniu agencji i zaczęłam zgłębiać tajniki influencer marketingu, który jako nowa dziedzina marketingu wciągnął mnie i pochłonął. To jest szalenie ciekawa bajka. Nie mogę jednak zagwarantować Wam w tym tekście, że jak dobijecie do 10 tysięcy follow, to zarobicie pierwszą kasę, a jak zdobędziecie 40 tysięcy obserwatorów, to dostaniecie ambasadorstwo marki. Liczby to nie wszystko, trzeba się czymś wyróżniać.

CZY BARTERY PSUJĄ RYNEK?

Niektórzy twierdzą, że barterowe współprace psują rynek. Tak jest w przypadku instagramerek, które za jeden błyszczyk albo krem do twarzy o wartości 15 zł, robią milion stories i zdjęcia z lokowaniem produktu w pierwszym planie kadru. A potem negocjujesz z marką stawkę, a pani sugeruje, że poprzewracało ci się w głowie, bo przecież 8 innych instagramerek wzięło ten dezodorant w barterze i są zachwycone. Pomińmy tego typu przypadki i skupmy się na „dobrych barterach” i tym, co dla mnie jest dobrym barterem. Prowadzenie konta z kategorii travel, poza tym, że jest wielką przyjemnością, to jest także dużą inwestycją. Nie dość, że wydajemy mnóstwo pieniędzy na podróże (loty, transport, hotele, itd.), to potrzebujemy takich rzeczy jak: dobry sprzęt fotograficzny, dron, odpowiedni ekwipunek, np. porządne buty w góry, plecak, dobra kurtka, itd. Te rzeczy są bardzo kosztowne, to często wydatek kilku tysięcy złotych. Dlatego uważam, że jeżeli czegoś bardzo potrzebujemy, np. marzymy o jakimś aparacie fotograficznym, a marka proponuje go nam w barterze, możemy się na to zgodzić. Podobnie z biletami lotniczymi, czy hotelami. Zdarzają mi się komercyjne współprace z hotelami, ale bywało, że pobyt w hotelu dostawałam w barterze. Nocleg jest aspektem, o który zawsze pytacie, ja i tak Wam pokazuję gdzie śpię, wrzucam linki i tak dalej. Świetny barter hotelowy miałam np. na Tajwanie i w Kambodży. Za to jeden z najprzyjemniejszych barterów zrealizowałam na Madaerze (lekcje nurkowania w Atlantyku) oraz na Wyspach Galapagos. Tam zostałam zaproszona przez agencję turystyczną na wycieczkę na wyspę Bartolome. Zazwyczaj rejsy jednodniowe kosztują ok. 100 dolarów, natomiast wycieczka ze wspomnianą agencją była warta ponad 250 dolarów. Nigdy sama bym sobie nie pozwoliła na taką przygodę, bo logiczne, że w tej cenie mogłam zobaczyć dwie wyspy. Wyprawa na Bartolome oraz wejście na wulkan, okazały się petardą! Płynęliśmy na wyspę wysokiej klasy jachtem, na pokładzie gotował kucharz, towarzyszył nam świetny przewodnik, załoga była przezabawna. W tym przypadku barter stał się synonimem bezcennego doświadczenia i czegoś, na co normalnie nie mogłabym sobie pozwolić.

CZY ZWRACAĆ SIĘ DO MAREK, CZY CZEKAĆ AŻ SAME NAPISZĄ?

…a jak nie napiszą nigdy? 🙂 Powiem Wam szczerze, że miałam z tym na początku problem. Zawsze miałam poczucie, że wychodząc z taką inicjatywą, z góry jestem na gorszej pozycji. Wiem też, że wielu moich kolegów blogerów się z tym nie zgadza. Myślę, że dobrze zwrócić się do marek, gdy szukamy partnerów do konkretnego projektu. Wówczas prezentujemy nasz pomysł i cel. Nie ma sensu pisać do marki jeżeli nie mamy nic konkretnego do zaproponowania. Trochę inaczej wygląda to u mnie teraz, gdy w relacjach z klientami wspiera mnie moje menedżerka, co ze względu na jej znajomość środowiska jest oczywiste.

JAK WYBIERAĆ MARKI?

Wiarygodność i autentyczność stanowią dla mnie fundament mojej działalności i odbioru w oczach Was – obserwatorów i czytelników. Ściema ma krótkie nogi. Nie mogę rekomendować Wam produktu, wydarzenia, czy miejsca, którego sama nie lubię, nie używam i tak dalej. Zawsze decydując się na współpracę zadaję sobie pytanie, czy ten produkt poleciłabym mojej przyjaciółce. Takie mam podejście. Warto współpracować z firmami, których produkty są po prostu zgodne z naszym stylem życia. Cenię sobie także współprace długofalowe, oparte na fajnej relacji i zaufaniu. Tutaj przestrzegam wszystkich przed sodówką i masówką. Ale o tym więcej w akapicie „Naucz się odmawiać.”

WYCENA DLA MARKI TO NIE TYLKO MIEJSCE NA NASZYM FEEDZIE!

JAK WYCENIĆ SWOJĄ PRACĘ?

Błagam! Pamiętajcie podczas negocjacji z agencją, czy klientem bezpośrednim, że wchodząc w jakąś kampanię na Instagramie, nie sprzedajecie swojego jednego pustego okienka na Instagramie. To nie jest sprzedaż powierzchni reklamowej na słupie ogłoszeń. Jeżeli sygnujecie coś swoim wizerunkiem, to musicie wycenić także i to. Wyceniacie w tym momencie Wasz wizerunek, ilość świadczeń jakie macie do wykonania, czyli Waszą pracę, ale nie tylko. Kilku twórców czasami radzi się mnie, jak coś wycenić. Często nie biorą pod uwagę wielu składowych, np. czy content dla klienta jest zzagranicy, czy możecie go zrobić w miejscu zamieszkania i nie wymaga on od Was np. dalekiej podróży, czy w ramach spójności kampanii musicie się jakoś przygotować do tego contentu – zainwestować w jakąś stylizację, skorzystać z jakiejś usługi, ponieść jakieś dodatkowe koszty. Czy przygotowanie contentu jest na tyle absorbujące, że Wasz czas jest np. totalnie wypełniony na kilka dni i jesteście „wyjęci z życia” przez co w trakcie kampanii niemożliwe są Wasze inne działania. Przy wycenie wszystko ma znaczenie: częstotliwość publikacji, ilość oznaczeń i serii Instastories, fakt czy content przygotowuję w Warszawie, czy na drugim końcu świata, czy to współpraca jednorazowa, czy długofalowa, i tak dalej…

Nie powiem Wam czy wycenić pracę na 2000 netto, 10 000, czy 30 000. Warto na pewno podczas negocjacji zaproponować marce swoje pomysły i dać klientowi kilka opcji. Radzę wyceniać świadczenia pojedynczo oraz w pakietach, np: wyceniacie osobno 1 x post IG, 3 x seria IGs, 1 x artykuł na bloga + wsparcie IGs, a w drugiej opcji łączycie wszystko w pakiet.

Znaczenie przy wycenach ma również to, czy to jest współpraca długofalowa, czy jednorazowa. A także to jakie macie stosunki z agencją albo klientem bezpośrednio. Ja z niektórymi markami zbudowałam bardzo fajną relację, mamy do siebie zaufanie, podobną energię i po prostu fajnie nam się razem pracuje. Takie współprace dają mi najwięcej satysfakcji.

Wyceniając kampanię przemyślcie nie tylko kwestie finansowe i Wasze zaangażowanie, ale zastanówcie się jakie macie plany na najbliższy czas, jakie wydarzenie albo podróż mogą fajnie pasować do danej kampanii, tak by było to zgodne z Waszym stylem bycia i prowadzenia kanałów w social mediach.

CO DLA MNIE JEST WAŻNE?

Dla mnie jako twórcy ważna jest relacja z klientem / agencją i otwartość. Lubię proponować swoje pomysły, mieć swobodę w realizacji kampanii. Nie mówię tu o swobodzie związanej np. z czasem publikacji. Oczywiście jeśli jest harmonogram kampanii należy się do niego dostosować. Zawsze też jest jakiś brief zakładający pewne ramy i cele. Bardziej chodzi mi o poczucie wolności i zaufania ze strony klienta. Ja chcę zrealizować swoje zadanie jak najlepiej, tak by mojej społeczności dać jakąś wartość w postaci inspiracji, informacji, motywacji, ale też z myślą o tym, by klient był zadowolony, a ja chcę mieć poczucie, że zrealizowałam fajny projekt.

Nie ukrywam, że życie na freelancie ma jedną wadę – nieregularne płatności. Niezwykle sobie cenię płatności w terminie. Są takie marki, które  z zegarkiem w ręku przesyłają należność za wykonaną pracę. Najgorsze co może być dla mnie, to upominanie się o swoje pieniądze.

Zdarza się, że wpadam na jakiś pomysł, proponuję go klientowi, z którym mam fajną relację i to się dzieje! 🙂 Już za kilka tygodni zrealizuję jeden z nich – projekt, który marzył mi się po cichu, a który skrystalizował się podczas pewnej kolacji 🙂 Zarówno ja jak i klient uznaliśmy, że to świetny pomysł, no i machina ruszyła. Były chęci, zajawka, znalazł się też budżet. 🙂 Właśnie takie działania uwielbiam. Nie jest to jednorazowy strzał, który zaczyna się i kończy na kilku mailach.

CONTENT PODRÓŻNICZY – O CZYM WARTO PAMIĘTAĆ PODCZAS NEGOCJACJI

Nasz content serio dużo kosztuje. Żeby stworzyć konto podróżnicze i wciąż zaskakiwać naszych odbiorców, podróżujemy. Oczywiście, że kocham to miłością absolutną, nie wyobrażam sobie życia bez mojej pasji i bez względu na to czym będę się zajmować kiedyś, za kilka lat i tak będę podróżować i tak. Ale… portfel nie jest z gumy. Niestety wyjazdy nawet niskobudżetowe kosztują. Pamiętajcie o tym wyceniając swoją pracę. Dla klienta to dodatkowy bonus zaprezentować swój produkt w jakimś egzotycznym miejscu. W moim przypadku podczas podróży ogląda mnie zawsze najwięcej osób, zatem to szansa na dotarcie do jeszcze szerszej społeczności.

NAUCZ SIĘ ODMAWIAĆ

Trzeba wyjaśnić jedno. Na 30 zapytań od różnych marek, udaje się zrealizować coś z jedną, a no może dwoma z nich. Spora część takich propozycji to absolutnie źle trafione produkty do mojego stylu bycia i Instagrama. O tym napisałam więcej poniżej w akapicie: jakie błędy popełniają agencje. Najlepiej to zrozumiecie, gdy podam Wam przykład. Otóż kilka miesięcy temu pewien producent napojów w plastikowej butelce zaproponował mi współpracę. Mimo odmowy, marka podbijała wycenę, klient się uparł, że chce w kampanii traveLover. Gdybym na to przystała, nie musiałabym pracować i martwić się o kasę dwa, trzy miesiące. Ale czy Wy wyobrażacie sobie, że po ponad roku walki z plastikiem, nagle rekomenduję Wam słodki napój w plastikowej butelce? Sama sobie bym chyba strzeliła w łeb. Pieniądze kuszą, ale pamiętajcie, by działać w zgodzie ze sobą. Wizerunek można stracić tylko raz.

CZEGO UNIKAĆ, NA CO UWAŻAĆ, NA CO SIĘ NIE ZGADZAĆ?

  • Czytajcie umowy! Porządnie! W kwestiach praw autorskich, licencji, zakazu konkurencji, praw do wizerunku jest masa haczyków. Jeśli nie jesteście pewni – skonsultujcie umowę z prawnikiem. Lepiej zapłacić ekspertowi, niż wkopać się w niekorzystną dla Was umowę. 
  • Doprecyzujcie wynagrodzenie. Ja zawsze podaję je w kwocie netto. Jeśli wystawiacie klientowi fakturę, pamiętajcie o podatku dochodowym, który będziecie musieli opłacić. Te pieniądze pójdą z Waszej kieszeni, więc rozsądniej uwzględnić to od razu przy wycenie i koniecznie zawrzeć kwotę w umowie wraz z terminem płatności.
  • Absolutnie nie wchodzi u mnie w grę publikowanie treści na zasadzie kopiuj-wklej. My pani napiszemy tekst, a pani go wrzuci u siebie. Nie ma takiej opcji. Wszystko co publikuję to moje autorskie treści.
  • Lokowanie ma być fajne, ciekawe – nie zgadzam się jeśli ktoś narzuca mi content.  Lubię mieć dowolność, sama zaproponować naturalne i autentyczne dla mnie przedstawienie produktu z uwzględnieniem briefu. Ale nie godzę się na chamskie lokowanie, nieadekwatne do mojego sposobu bycia i stylu na IG. Kiedyś zostałam postawiona w niefajnej sytuacji. Kampania miała kilka etapów, na jednym z nich klient nagle odrzucił wszystkie zdjęcia i zażądał pokazania produktu w pierwszym planie z bardzo widocznym logo. Przepychanki trwały bardzo długo, opublikowałam inne zdjęcie niż chciałam, ale nie takie jakiego zażądał klient. To była nasza ostatnia współpraca. Tutaj muszę Was uprzedzić, że czasami są sytuację, w których po początkowych ustaleniach nagle ktoś na nas wymusza coś, o czym nie było mowy. Uważajcie na to, nie musicie zgadzać się na wszystko. To jest Wasz wizerunek. To Wy najlepiej znacie swoją społeczność. 

JAKIE BŁĘDY POPEŁNIAJĄ AGENCJĘ?

1.Nie wiedzą do kogo piszą.

Czasami czytam maile z propozycjami współpracy i własnym oczom nie wierzę. Koncepcje i wymagania kompletnie nie pasują do mnie, do mojej filozofii życia. Nim ktoś wyśle maila, wystarczy rzucić okiem na stories twórcy, na jego zdjęcia i copy, zerknąć na bloga i chociaż przelecieć nagłówki, o czym pisze.

2. Jeśli ktoś z agencji czyta ten tekst, to chcę zapewnić, że zdaję sobie sprawę, że czasami zderzacie się ze ścianą w kontakcie z klientem. Wiem jak jest. Czasami klient nie da sobie powiedzieć, brief jest brief, ktoś ma żądania, oczekiwania a niewielką znajomość rynku influencerów. Natomiast to o czym w tym punkcie chcę powiedzieć to sposób komunikacji z twórcami. Czasami czuję, że po drugiej stronie monitora ktoś ma klapki na oczach i jedynym wyznacznikiem jest tabelka w Excelu. A przecież najfajniejsze pomysły rodzą się z burzy mózgów i otwartości! Noooo!

3. NIE MOGĘ ZNIEŚĆ, gdy agencja pisze mi, że robi kampanię barterową (za krem, błyszczyk, klapki) BO KLIENT NIE MA BUDŻETU. Wtedy jedyne co mam ochotę odpisać na takiego maila to, czy cały zespół agencji pracuje charytatywnie przy tej kampanii.

4. Za bardzo niestosowne uważam nieprzyzwoicie niską wycenę pracy twórcy i sugerowanie, że wycena blogera jest niesłuszna. Mówiąc wprost – pani z agencji mówi mi ile jestem warta. Zrozumiałym argumentem jest ograniczony budżet. Natomiast pisanie, że ktoś za bardzo się ceni jest ciosem poniżej pasa. Zdarzyło mi się stwierdzenie w mailach, że pani X uważa, że moja praca warta jest Y.

4. Zaufanie w relacjach biznesowych to duży komfort, ale niestety nie z każdym można sobie na to pozwolić. Niektórzy wysyłają mi do podpisu skandaliczne umowy, np. kompletnie niezgodne z ustaleniami na mailach. To trochę jak zabawa w kotka i myszkę, kto czego nie zauważy i czy twórca coś przeoczy i podpisze, czy jednak się zorientuje. Najlepiej sprzedać prawa do wizerunku na 50 lat, sublicencje i róbcie z moją twarzą co chcecie. A już najlepiej sprzedajcie ją do Chin. Trochę sobie ironizuję, ale naprawdę jeszcze raz podkreślę, żebyście czytali umowy od deski do deski!

5. Obserwując rynek mam wrażenie, że czasami marki kompletnie nie wykorzystują potencjału contentu, stworzonego przecież dla nich samych.  Na przykład widzę, że kilku twórców robi fajny content, zaglądam na profil marki a tam nic, dupa. Nic się nie dzieje. Why? Przecież kampanie na Instagramie robi się także po to, by poszerzyć grono odbiorców danej marki i zaprosić do obserwowania nowych użytkowników. Albo niektórzy nawet jak poszerują content z profilu instagramera, to robią to zupełnie bezrefleksyjnie, jakby przypadkowo. Nie ma tam słowa o tym, co to za akcja, że dany twórca bierze w niej udział, nie ma zaproszenia do wzajemnych odwiedzin profilu. Zamiast wykorzystać to do stworzenia fajnej społeczności, to nie ma to ani składu ani ładu. Polecam agencjom nad tym pomyśleć, szczególnie jeśli ten sam zespół przygotowuje kampanie i opiekuje się social mediami klienta.a

JAKIE BŁĘDY POPEŁNIAJĄ INSTAGRAMERZY?

  1. Nie czytają umów, a potem się dziwią. Po moim powyższym wywodzie komentarz w tym miejscu jest mam nadzieję zbędny. 🙂
  2. Nie są konkretni i sumienni. Niejednokrotnie znajome z agencji opowiadały mi o opóźnieniach albo niewykonaniu świadczeń przez niektórych twórców. Pamiętajcie, że pracownicy agencji odpowiadają za kampanię przed klientem. Nie wywiązywanie się z umowy i nietrzymanie się terminów nie tylko źle świadczy o Was, ale przysparza masę problemów ludziom, którzy pracują bezpośrednio z klientem.
  3. Pamiętajcie, że każda kampania ma estymacje,  a jej efekty muszą zostać zraportowane klientowi. Nie zapominajcie zebrać i wysłać statystyk z przeprowadzonych działań.
  4. Pamiętaj, że po drugiej stronie monitora też jest człowiek – bądź uprzejmy, otwarty, jeśli negocjujesz, rób to z uśmiechem, a nie w roszczeniowym tonie.

Zarówno twórcom jak i ludziom z agencji i klientom, którzy przeczytali ten tekst życzę otwartości, kreatywności i owocnych współprac! 🙂

 

 

Podobne

old telugu sex videos justindianpornx.com sex free movei www poen pornview.org www.teachersex.com uc browser videos hlebo.mobi call girls trichy deshi sex vedio com indiansexgate.mobi kolkata xxx video nangi chut ki chudai video likeporn.mobi shruti shinde
telugu best sex videos indianpornvideos.me fucking viodes kanadasex indianclips4u.com 3x blue film hindi wwe.xnxx.com dadaporn.mobi telugu love sex videos www bengoli sex video com 2beeg.me parants defloration vedio popsexy.net hyderabadi sexy
سكس حرامي meeporn.net المربربة highschool dxd hentsi hentai24x7.com pokémon hentai x video romantic hardcoreporntrends.com hamster sex videos xnxx timel megero.mobi sexemove bad momfucker.com pornolabaporn.mobi 89 video free