Święty spokój, biały piasek i lazurowa woda – czy można chcieć czegoś więcej?
Lombok lepszy od Bali
Pierwsze skojarzenie jakie przychodzi do głowy na myśl o podróży do Indonezji, to zazwyczaj Bali. Podczas mojej pierwszej podróży po Indonezji, w ciągu miesiąca odwiedziłam cztery wyspy: Jawę, Bali, Lombok i Gili Trawangan. Chcę Wam dziś pokazać Lombok, często pomijany i ustępujący miejsca osławionej sąsiadce – Bali. Uważam, że Lombok zasługuje na wyróżnienie albo piątkę z plusem. To jedno z moich ulubionych miejsc na świecie. Gdyby ktoś mnie zapytał co w Lomboku najlepsze, skwitowałabym krótko: przepiękne plaże i święty spokój. Moja rada: bierz skuter i jedź przed siebie, odkrywaj wyspę po swojemu, a zawsze znajdziesz coś co Cię zachwyci i wzruszy.
Tanjung Aan Beach
Wsiadając z przyjaciółką na skuter, prowadziła nas intuicja, której same sobie gratulowałyśmy za każdym razem, gdy odkryłyśmy jakąś cudowną plażę : ) Oto kilka z nich: Tanjung Aan Beach, Putri Nyale Beach, Pantai Selong Belanak – wszystkie znajdują się na południu wyspy, kilka kilometrów od Kuty, w której zamieszkałyśmy. Ale o tym za chwilę. Teraz zobaczcie to:
Jak się dostać na Lombok?
Po intensywnych dniach na Bali, zwiedzaniu, surfingu i imprezach w Kucie, która jak już pisałam Wam kiedyś, przypomina mi raczej egzotyczną wersję polskiego Mielna, Lombok okazał się miejscem idealnym do odpoczynku. Na tę wyspę przylecicie z Bali w zaledwie pół godziny (z lotniska w Denpasar na Bali do Mataram na Lomboku). Lokalne linie lotnicze takie jak Lion Air czy Merpati Air latają między wyspami kilka razy dziennie. Ceny lotu w dwie strony zaczynają się od około 30 dolarów. Tutaj przykładowe loty. Drugą szybką opcją są motorówki , których cena wynosi ok. 30 dolarów. Najtańszą opcją jest prom. Za 5 dolarów płyniesz jakieś 6 godzin. Ja skorzystałam z tej najtańszej, a zarazem najdłuższej opcji i bardzo dobrze wspominam tę podróż. Podziwiałam widoki, rozmawiałam z ludźmi, spałam, słuchałam muzyki, miałam także sporo czasu na wszelkie kontemplacje : ).
Gdzie zamieszkać na Lomboku?
Kuta na Lomboku znacznie różni się od Kuty baliskiej. Tu nikt nie proponuje Ci grzybków halucynków, a panująca prohibicja na tyle utrudnia dostęp do alkoholu, że piwo w sklepowej lodówce widać tak często jak wigilijnego karpia na polskim stole. Kilka kilometrów od centrum miasteczka znalazłyśmy świetny hostel: Krisna Homestay – czysty, bez żadnych uporczywych stworzeń, ze śniadaniami w cenie. Ta przygoda upłynęła pod hasłem: „zamieszkaj w indonezyjskiej wsi i ciesz się tym co daje Ci natura”. Codziennie rano budziło nas pianie koguta, a gdy tylko gospodyni zobaczyła, że wychodzimy do ogrodu po pierwszy poranny haust powietrza, biegła do kuchni po kawę i przygotowywała omlety. Tak zaczynałyśmy każdy dzień na Lomboku, z którego w ogóle nie chciałyśmy wyjeżdżać.
Lombok – jedź gdzie chcesz, to zawsze dobry wybór.
Oczywiście jak tylko znalazłyśmy „nasze miejsce”, od razu wypożyczyłyśmy skuter. W przeliczeniu na złotówki, za każdy dzień korzystania ze skutera wydawałyśmy około 20 zł. Tankowałyśmy za przysłowiową złotówkę na „stacji” pełnej butelek po wódce albo wodzie mineralnej : )
Po kilku dniach w wiosce i wieczorach spędzonych na rozmowach z mieszkańcami i właścicielem hostelu, który świetnie (jako nieliczny) znał angielski, czułyśmy się jak „same swoje”. Wszyscy uśmiechali się do nas, zagadywali i często żartowali widząc jak wsiadamy na skuter i jedziemy slalomem przez pierwsze 100 metrów. Lombok był jednym z naszych top of the top wyjazdu.