W jakim miejscu na Ziemi jeden zachód słońca można zobaczyć dwa razy? Jak wygląda ukochana wyspa Łukasza Jakóbiaka, którą wzdłuż przechodzi się w 60 sekund? Dlaczego warto medytować i jak to robić? Zapraszam na daleką podróż po świecie i do wnętrza siebie. A do tego dorzucamy z Łukaszem playlistę idealną na podróż! 🙂
Łukasz Jakóbiak – znany twórca internetowy, mówca motywacyjny, uczestnik II edycji programu „Azja Express”, biegający po Indiach i Sri Lance u boku Joanny Przetakiewicz. Łukasz prowadzi kanał 20m2, który śledzi na Youtubie ponad 350 tys. subskrybentów. W swojej kawalerce od kilku lat rozmawia nie tylko z gwiazdami, ale ludźmi kryjącymi w sobie ciekawe, niezwykłe, a czasami także trudne historie.
PIERWSZA CZĘŚĆ WYWIADU Z ŁUKASZEM ZOSTAŁA POŚWIĘCONA ISLANDII.
Znajdziecie TU gotowy plan na objazdówkę po Islandii, praktyczne wskazówki i porcję pięknych zdjęć. A teraz ucieknijmy na chwilę w ciepłe kraje…
traveLover: Wiem, że masz dwa ukochane miejsca, do których często wracasz. Pierwsze z nich to Dubaj, gdzie byłeś uwaga: szesnaście razy. Za co tak bardzo lubisz to miasto?
Łukasz: A Ty nie lubisz?
traveLover: Szczerze mówiąc, to nie moje miejsce na Ziemi. Dla mnie Dubaj jest jednym wielkim kaprysem…
Łukasz: Ładnie powiedziane. Rzeczywiście to jest kaprys w rzeczy samej, a nie tylko w przenośni. Dla mnie Dubaj jest miejsce szczególnym. Wiesz dlaczego? Ja kocham wysokie budynki i zachody słońca. Będąc na dachach albo ostatnich piętrach drapaczy chmur czuję niesamowitą wolność. Uwielbiam też perspektywę, gdy kąpię się w zatoce i widzę przy linii brzegu te budynki – magia. Dubaj to miejsce, gdzie zachód słońca można zobaczyć dwa razy. Idziesz pod Burj Khalifę, oglądasz zachód słońca, po czym wjeżdżasz na taras widokowy i na jednym z ostatnich pięter możesz przeżyć to raz jeszcze. Ja jestem kolekcjonerem zachodów słońca.
traveLover: I romantykiem… ?
Łukasz: W jakimś stopniu tak, w końcu jestem rakiem.
traveLover: Ja też jestem rakiem 🙂
Łukasz: Bywam romantyczny i wrażliwy. 🙂 Gdy pierwszy raz w życiu wjechałam na Burj Khalifę, siedziałem trzy godziny przy oknie widokowym z słuchawkami na uszach i patrzyłem. Po prostu patrzyłem. Pamiętam nawet utwór, którego wtedy słuchałem. Zdecydowanie różniący się od utworów z playlisty z Islandii, a był to Robin Schulz „Sun Goes Down”. Mam taki zwyczaj, że zawsze, gdy lecę gdzieś daleko na wschód, to z przesiadką w Dubaju. Nawet jeśli mam pięciogodzinną przerwę, to wychodzę z lotniska i pędzę pod Burj Khalifę, idę coś zjeść, czasami wpadnę na imprezę. Zdarza mi się podczas takiego przystanku zaliczyć nawet trzy imprezy. Naprawdę to jest możliwe! 🙂 Wymaga dobrej logistyki i pomocy znajomych. Ja na szczęście mam ich tam sporo. Dzięki nim za każdym razem odkrywam Dubaj od trochę innej strony.
traveLover: O tak, nie ma nic lepszego, niż znajomi na miejscu, to zawsze gwarantuje dodatkową dawkę przygód 🙂
Łukasz: A takich przygód nie brakuje na moim koncie. Co do wysokich budynków – moja koleżanka Ania mieszkała kiedyś na 79. piętrze jednego z wieżowców w Dubai Marinie. W środku nocy obudził nas alarm przeciwpożarowy. Zapanował totalny chaos, ogarnęło nas jedno wielkie przerażenie! Wyobraź sobie mnie wybiegającego z pokoju w stronę antresoli, patrzącego przez ogromne okna, za którymi ukazuje się widok gęstego dymu! Panika! Na szczęście okazało się, że alarm był fałszywy, a za oknem opadała po prostu mgła. Kilka godzin później śmiałem się z tego, ale kiedy usłyszeliśmy o pożarze, nie było wesoło. Natomiast widok Dubaju o świcie, gdy miasto jeszcze śpi, a wszystkie budynki wystają poza mgłę, to piękne doświadczenie.
traveLover: Wróćmy na chwilę do wspomnień z Burj Khalify. Jesteś maniakiem zachodów słońca, wysokich budynków, ale też muzyki. Miejsca, które odwiedzamy kojarzą się przecież nie tylko z ludźmi, ale i muzyką. To ona często maluje nasze wspomnienia. Może stworzymy taką playlistę podróżniczą i niech idzie w świat, inspiruje innych..? 🙂
Łukasz: Bardzo chętnie! Zróbmy tak! Na zachody słońca na Malediwach mam coś specjalnego, co tylko tam pasuje.
PLAYLISTA ZNAJDUJE SIĘ POD WYWIADEM, BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY 🙂
traveLover: I na Malediwach masz coś jeszcze specjalnego – „swoją” wyspę…
Łukasz: …trafiłem tam oczywiście przypadkowo 2 lata temu, gdy znajomi zapytali mnie na parę dni przed wylotem, czy mam ochotę wybrać się z nimi na Malediwy. A że dobrze jest czasem działać spontaniczne, stwierdziłem, że pewnie, jadę. Spędziłem dwa tygodnie na wyspie, którą obchodzi się na około w mniej wiecej3 minuty, a wzdłuż w 60 sekund. Byłem na niej już dwa razy. Moja wyspa nazywa się Drift Telui Veliga, zaraz Ci pokażę:
traveLover: O rany, już ją kocham!
Łukasz: Tyle, że nie każdy na taką wyspę się nadaje. Jeśli ktoś jest nadpobudliwy i potrzebuje masy atrakcji, no to może mu tam być trudno. Wybieramy na wakacje zazwyczaj miejsca, gdzie poza plażą, zwiedzamy zabytki, muzea, jeździmy na rowerze, ćwiczymy, mamy do wyboru dużo atrakcji, bodźców, a taka wyspa tego nie daje. Oczywiście na Malediwach są i takie wyspy, na których znajdzie się i dyskoteka i billard, ale one od razu u mnie w selekcji odpadają. Jeśli widzę więcej, niż jedną restaurację, plac zabaw i siłownię – dyskwalifikacja na starcie. To jednak nie oznacza, że nie lubię sportu na wakacjach. Zawsze biorę ze sobą w podróż liny TRX do ćwiczeń, worek na piasek, rękawice bokserskie i każdego dnia ćwiczę. Trening podczas urlopu jest dla mnie podwójną radością.
traveLover: Jak dotrzeć na tę wyspę i szczerze – czy można ogarnąć Malediwy niskobudżetowo?
Łukasz: Na wyspę można się dostać wodolotem. Dolatujesz z Polski, np. przez Dubaj, do stolicy Malediwów, czyli Male i stamtąd startują wodoloty. Leci się nimi około 40 minut. Właściwie na większość wysp dotrzesz do godziny czasu. Problem może stanowić jedynie długie czekanie w Male. Zdarzyło mi się, że czekałem w stolicy na transport nawet siedem godzin. Co do wydatków, to Malediwy niestety są drogie. Jeśli wybierzemy większą wyspę, powiedzmy bardziej skomercjalizowaną, z turystyczną infrastrukturą, to wówczas cenowo wychodzi to taniej. Natomiast ja Malediwy traktuje jak miejsce na kompletne wyciszenie. Potrzebuję małej, kameralnej wyspy. Jak mam lecieć na dużą wyspę pełną turystów, to równie dobrze mogę wybrać się na jakąś grecką, czy hiszpańską. Dwutygodniowy pobyt na „mojej” wyspie, w domku na wodzie dla jednej osoby, z jedzeniem w pakiecie, z przelotem z Polski, to wydatek rzędu 15 tysięcy złotych. Takich domków jest tylko 10 na plaży, a 20 na wodzie.
traveLover: Gdy teraz zastanawiam się nad tym co powiedziałeś, to rzeczywiście wyjazd na taką wyspę, chyba jednak nie jest dla każdego. To trochę tak jak z samotną podrożą – zostajesz sam ze sobą i ze swoimi myślami. Uważam, że tego trzeba się nauczyć i nie zawsze może to okazać się łatwe…
Łukasz: Jeżeli ktoś siebie nie rozumie, nie jest ze sobą pogodzony, jeśli ktoś siebie nie kocha, mówiąc wprost, to może być mu trudno. Bo na codzień jak nam się coś nie podoba i nie możemy się sami ze sobą dogadać, to włączymy telewizor, wpadniemy do znajomych na drinka, zawsze znajdziemy coś, co zajmie nasze myśli. A tam…
traveLover: …nie uciekniesz przed samym sobą.
Łukasz: Takie warunki sprzyjają medytacji. Ja od trzech lat medytuje przynajmniej raz dziennie, a na wakacjach nawet 5,6 razy każdego dnia. Nie oglądam telewizji, ograniczyłem Youtuba, wybieram tylko to, co chcę zobaczyć, a nie to, co mi zostanie podsunięte. Staram się ograniczać zbędne impulsy i szumy. Chcę mieć spokój. A medytacja w tym pomaga.
traveLover: A czy jesteś wyznawcą buddyzmu, czy ta filozofia jest Ci po prostu bliska ze względu na medytację?
Łukasz: Poznałem buddyzm po powrocie z programu „Azja Express”, za sprawą mojej przyjaciółki buddystki – Gosi. Trafiłem wówczas do ośrodka buddyjskiego w Nagodzicach. To niesamowite miejsce na wzgórzu z pięknym widokiem, gdzie można się totalnie wyciszyć. I jeśli komuś się wydaje, że w ośrodku buddyjskim się tylko siedzi w izolacji i medytuje, to się grubo myli. Buddyści, przynajmniej tych, których znam, to ludzie potrafiący się świetnie bawić do 6 rano, a o 9 siadają na macie i medytują. Natomiast wracając do Twojego pytania – nie jestem wyznawcą buddyzmu, ja raczej zawsze biorę z różnych filozofii to, co mnie interesuje. Z buddyzmu wziąłem dużo.
traveLover: Medytacja na rajskiej wysepce na Malediwach musi być fantastycznym oczyszczeniem dla umysłu. Miałam już kiedyś podejście do medytacji, ale jakoś mi to nie wychodziło. Myślałam nawet o tym, by przy okazji kolejnego wyjazdu do Azji zaszyć się na parę dni w jakimś ośrodku jogi i medytacji. I tu chciałam Cię poprosić o krótką instrukcję, w jaki sposób zacząć medytować.
Łukasz: Trzeba być pewnym, że chce się medytować i wiedzieć po co chcemy to robić. Każdy ma swoje powody i motywacje, ale w ogólnym ujęciu, medytacja przynosi spokój, pozwala odkryć siebie, to jedno z najlepszych narzędzi do tego, jakie wymyślono. Medytacja jest tak naprawdę bardzo prosta. To nic innego, jak praca z naszym umysłem. Gdybym miał Ci dać najprostszą lekcję to mówię tak: włącz w telefonie tryb samolotowy, zamknij okno, ustaw sobie budzik, np. na za dwadzieścia minut, żebyś nie miała w głowie myśli, ile już medytujesz. Niech Ci będzie ciepło, wygodnie, przyjemnie, niech Ci żadne dźwięki wokół nie przeszkadzają, zwłaszcza na początku, gdy zaczynasz. Siadasz wygodnie na macie, na dywanie, na kanapie, w pozycji kwiatu lotosu, ale niekoniecznie, ręce luźno przed sobą albo na kolanach, tak by nie wywierać nacisku. Rozluźniasz się, zamykasz oczy i oddychasz, np. przez nos. Starasz się maksymalnie skupić uwagę na tym, że powietrze wpada przez nos i wypada. Staraasz się poczuć to powietrze dokładnie tam, gdzie wpada.
traveLover: Tylko, że myśli ciągle gdzieś wędrują… nie da się nie myśleć o niczym.
Łukasz: Najważniejsze, by wyciszyć myśli. Właśnie dlatego skupiasz się na oddechu. Masz rację, że nie da się nie myśleć o niczym długi czas. Podczas medytacji po jakimś czasie zorientujesz się, że już nie skupiasz uwagi na tym wdychanym powietrzu, bo jesteś na mailu, w pracy, na obiedzie z koleżanką. I teraz uwaga: to nie jest nic złego. Umysł ma taką naturę, że błądzi. Natomiast to, co masz zrobić, gdy się pojawią w trakcie medytacji różne myśli, to zauważyć je i nazwać. To znaczy, powiedzieć sobie w myślach i uporządkować wszystko: odpiszę na maila to i to. Odhaczone, wracasz do oddechu. W pracy zrobię to i zadzwonię tam, odhaczone, dalej oddychasz. O 16:00 godzinie spotkam się z przyjaciółką na obiad, znów skupiasz się na wdychanym powietrzu.
traveLover: Czyli jest nadzieja dla mnie. Wydawało mi się zawsze, że medytacja to utrzymanie takiego stanu, w którym właśnie te myśli nie błądzą.
Łukasz: Nawet u osób długo praktujących medytację, te myśli przychodzą. Bardzo ważnym elementem medytacji jest moment, w którym Ty się orientujesz, że nie jesteś skupiona na oddechu, tylko odpłynęłaś na maila, do pracy, na spotkanie. Jednak reflektujesz się, porządkujesz myśli i wracasz do oddechu. I tak w kółko.
traveLover: Podejmuję w takim razie kolejną próbę!
Łukasz: Szczerze Ci polecam! Medytacja zmienia życie. A dlaczego? Bo porządkuje twoje myśli. Wycisza cię niesamowicie, przestajesz się denerwować, masz zupełnie inny poziom zrozumienia dla siebie i innych ludzi. Stajesz się bardziej wydajna, właśnie dlatego, że nie jesteś kłębkiem nerwów. Nie bez powodu miliony ludzi na całym świecie medytują.
traveLover: Ładne zakończenie. Nic więcej nie dodawajmy.
PLAYLISTA NA MALEDIWY – DO MEDYTACJI:
Poem Of The Atoms – Armand Amar
Armand Amar – Best Of – 53 minuty muzyki Amara
PLAYLISTA NA POZOSTAŁE WYPRAWY:
Flora Cash – Pharaoh (1987 Remix)
Hiatus – All The Troubled Hearts (feat. Daudi Matsiko)
Pablo Nouvelle – Finding You ft Lulu James
Enjoy! 🙂