Od Tajwanu nie oczekiwałam niczego. Moje wygórowane wymagania wobec Wietnamu, spowodowały lekkie rozczarowanie, dlatego postanowiłam nie oczekiwać zbyt wiele od kolejnej destynacji, jaką był Tajwan. No, to jak? Warto tam polecieć? 🙂 Oto kilka faktów, jakie przydadzą Wam się podczas planowania tripu.

DLACZEGO AKURAT TAJWAN?

Podczas ostatniej podróży po Azji, po miesięcznym tripie z południa na północ Wietnamu, kolejną destynacją miały być Filipiny. W związku z tym, że bilety były drogie, znacznie bardziej opłacało się polecieć jeszcze na Tajwan. W styczniu 2019, kiedy szykowaliśmy się do wyjazdu z Wietnamu, bilet z Hanoi na Palawan kosztował ok. 1500 zł za osobę. Zaś lot z Hanoi do stolicy Tajwanu – Tajpeju, tylko 280 zł za osobę. A bilety z Tajwanu na Palawan przez Manilę kosztowały 485 zł za osobę. Nie zastanawialiśmy się długo. Wybraliśmy Tajwan ze względu na koszty i coś jeszcze. Intrygował mnie fakt, że niewiele o tym miejscu wiedziałam, niewiele o Tajwanie się pisze, nie często ktoś obiera go za cel podróży. Dlatego poniżej, krótka pigułka (a najlepsze na końcu!:)):

TAJWAN WAŻNE INFORMACJE PRAKTYCZNE:

• Do Tajwanu nie potrzebujecie wizy, jeśli nie zamierzacie być tam dłużej, niż 90 dni. Wasz paszport w dniu wjazdu, musi być ważny minimum 6 miesięcy i uwaga: przy odprawie celnej możecie zostać poproszeni o pokazanie biletu wylotu. Mnie o to poprosili. Spodziewałam się tego, więc wcześniej kupiłam loty na Filipiny i przy odprawie pokazałam maila z potwierdzeniem lotu. Zostawiam również link, do informacji na stronie MSZ: TAJWAN
• Pozostając jeszcze na lotnisku, mam jedną obserwację. W podróż do Azji ruszyliśmy tylko z bagażem podręcznym. Mieliśmy w nim często dużo więcej, niż dozwolone w liniach Air Asia 7 kg. Tylko na Tajwanie nasze bagaże zostały zważone i bezdyskusyjnie musieliśmy się przepakować, wyrzucić trochę rzeczy i ubrać na siebie co się dało, by waga się zgadzała. Pod tym względem Tajwańczycy są bardzo skrupulatni. Przejście z nadbagażem za ładny uśmiech nie wchodzi w grę.
• Stolica Tajwanu – Tajpej kompletnie nie przypomina szalonych azjatyckich stolic, w których czujesz się jakbyś wpadł do gotującego się kotła. W przeciwieństwie do Bangkoku, Dżakarty, czy Kolombo, panuje tu względny spokój i ład. Tajwańczycy robią bardzo dobre wrażenie, są pomocni, uśmiechnięci, a w dodatku świetnie mówią po angielsku.
• WIFI jest wszędzie! Nawet w górach, na środku herbacianego pola i w metrze! Tajwan wiedzie prym na świecie, jeśli chodzi o rozwój Internetu, cyfryzacji, elektroniki i produkcję komputerów (to m.in. ojczyzna marki ASUS). Nigdzie w Azji wifi nie hulało tak, jak właśnie na Tajwanie! 🙂
• Tajwan jest teoretycznie częścią Chin, choć od lat podejmuje próby niepodległościowe. Ostra reakcja władz chiński tłumi jednak każdy przejaw dążenia do suwerenności. Tajwan jako niepodległy kraj uznaje tylko 17, raczej mało znaczących, państwa świata. Wśród nich, m.in. jest Honduras, Belize i kilka wysp na Morzu Karaibskim. Mimo to, Tajwan pozostaje dość niezależy w kwestiach władzy i gospodarki. Ma na przykład swojego premiera oraz walutę.

CENY:

Walutą na Tajwanie jest dolar tajwański. 100 zł to ok. 810 dolarów tajwańskich, natomiast proporcje cen są bardzo zbliżone do polskich. Dla przykładu kilka cen ze stolicy – Tajpeju:

• bilet na metro (w zależności od odcinka trasy) – ok. 20 TWD -> 2,50 zł
• bilet z lotniska do centrum Tajpeju 145 TWD -> ok. 18 zł
• skuter na jeden dzień – 500 TWD -> 60 zł
• litr paliwa – ok. 26 TWD -> ok. 3,50 zł
• kawa 60-120 TWD -> 7-15 zł
• świeży sok -> 50 TWD -> ok. 6 zł
• burger 70 TWD -> ok. 8,50 zł
• sushi 120 – 250 TWD -> 15-30 zł (Tajwan to kraina sushi, a ceny są wyborne, wiele taniej niż w Polszy, ale o tym poniżej! :))
• przekąski na nocnych targach od ok. 3 – 15 zł

WYPOŻYCZENIE SKUTERA I DZIWNY PRZEPIS:

Po Tajwanie jeździ się na skuterze wybitnie komfortowo. Nie są to żadne igrzyska śmierci jak w Sajgonie, czy walka o przetrwanie w Dżakarcie. Tu każdy na drodze przestrzega przepisów, a dla skuterów są wydzielone konkretne pasy jezdni i pola na skrzyżowaniach. Dla każdego zielone jest tak samo zielone, a czerwone, to nie ciemnopomarańczowe. Jeśli chcecie wynająć skuter pamiętajcie o kilku ważnych sprawach!

• Międzynarodowe prawo jazdy – generalnie powinniśmy je zawsze mieć zagranicą, bo to podstawa chociażby do egzekwowania ubezpieczenia. Jednak jeśli podróżujecie po Azji Południowo – Wschodniej, wiecie doskonale, że tu skuter czasami dostaje się od ręki, bez pokazania dokumentu, a co dopiero prawka. Tajwanowi standardami bliżej do Europy – prawko międzynarodowe to podstawa!
• Na Tajwanie obowiązuje nieszczęsny „przepis”, że przy wypożyczaniu skutera trzeba zostawić w gotówce depozyt  (2000 TWD – ok. 250 zł) aż na 3 miesiące! Myk polega na tym, że właściciel wypożyczalni dopiero po tym czasie zwraca kasę. Spędziliśmy na Tajwanie około tygodnia, więc logiczne, że nie było szansy na realny odbiór depozytu. Całe szczęście pomogła nam życzliwa pracownica naszego hostelu, która przez telefon doszła do porozumienia z właścicielem wypożyczalni, wyłożyła za nas pieniądze na depozyt i właściciel miał zwrócić gotówkę na konto hotelu. Po oddaniu skuteru skserowaliśmy dla niej potwierdzenie umowy, że skuter jest w dobrym stanie i nie wyrządziliśmy szkód. Gdyby nie ten pomysł, przepadłoby nam 250 złotych.
• Ze względu na wysokość depozytu nie zdecydowaliśmy się na wynajem samochodu i wybraliśmy skuter. To pociągnęło też pewne konsekwencje – podczas naszych wycieczek musieliśmy omijać autostrady, bo także na Tajwanie nie można po nich jeździć skuterem. Nie jest to na początku łatwe, ale do ogarnięcia. Z pewnością przejażdżki skuterem, szczególnie nocą, pozostaną jednymi z najfajniejszych wspomnień z tego miejsca! 🙂

NOCLEG W TAJPEJU

Dobrze się złożyło, że akurat w Tajpeju, który był naszą bazą wypadową, zdecydowaliśmy się na trochę lepszy nocleg, ponieważ dopadło mnie przeziębienie i spędziłam w hotelowym pokoju więcej czasu, niż zazwyczaj. Hotel NiHao Cafe (od razu wrzucam link do bookingu) szczerze Wam polecam! Poza podgrzewanym sedesem, ma fajny dizajn, ekologiczne rozwiązania, przemiłą obsługę, dobre jedzenie i lokalizację – hotel NiHao Cafe znajduje się tuż przy czerwonej linii metra, przy stacji Daan. Aaa! I jest coś jeszcze! Jakieś 200 metrów od hotelu spełniłam swoje małe marzenie! O tym w kolejnym akapicie..

CO ROBIĆ W TAJPEJU? JEŚĆ!

SUSHI !

Otóż przy hotelu znajduje się najprawdziwszy sushi bar z ruchomą taśmą, na której znajdują się talerzyki pełne najrozmaitszych kawałków japońskiego przysmaku. Jeden talerzyk kosztuje ok. 3 złotych. Nie chcecie wiedzieć, ile talerzyków zjadłam pierwszego dnia. No dobra. 14. Łapaliśmy sushi z jeżdżącej taśmy codziennie! Sushi wjeżdżało na śniadanie, na drugi obiad, trzeci albo na kolacje. Po całej uczcie obsługa podchodzi, liczy talerzyki i wystawia rachunek. Było takie dobre, że mam tylko jedno zdjęcie! 🙂

NIE TYLKO SUSHI 🙂

Ja przepraszam bardzo. Ja naprawdę kocham sztukę i architekturę, doceniam dary Matki Natury (opiszę Wam te miejsca w kolejnym tekście), ale jedzenie na Tajwanie wyprzedza wszystkie inne wspomnienia! Stricte tajwańska kuchnia nie kojarzyła mi się z niczym konkretnym, poza miksem chińsko – japońskim. Nie spodziewałam się, że na Tajwanie można aż tak dobrze i różnorodnie zjeść. 🙂 Mnóstwo tu kuchni wszelakich: japońskiej, koreańskiej, chińskiej, wietnamskiej, tajskiej. To również ojczyzna bubble tea, którą można kupić na wynos na każdym rogu oraz królestwo street foodu. Oczywiście jak w całej Azji, na degustację najlepiej wybrać się wieczorem.

STREET FOOD

W centrum Tajpeju jest kilka ulic, które ok. godziny 20:00 zamieniają się w jeden wielki kram smaków i zapachów. Znajdziecie tu także kilka nocnych marketów. Polecam Wam market przy Huaxi Street – tuż obok słynnej świątyni Longshan, którą zresztą też polecam zobaczyć wieczorem. Najpierw zwiedzanie, a potem kolacja na nocnym markecie, o! 🙂 A będziecie mieli co próbować. Do sztandarowych przysmaków należą chińskie pierożki z nadzieniem mięsnym albo z warzywami (np. kukurydzą i kapustą). W wielu punktach panie na miejscu wyrabiają i nadziewają ciasto. Nie tylko można zaczerpnąć receptury, ale i dowodu na to, że jedzenie jest świeże.

Największą frajdą w street foodzie jest to, że można spróbować wielu małych, świeżych i tanich porcji dań, a nie najadać się jednym konkretnym. To zdecydowanie bardziej urozmaicone doświadczenie. W Tajpeju na nocnych targach jedzeniowych odnajdą się zarówno mięsożercy, jak i wegetarianie. Nie brakuje tu kawałków mięsa na patyku, dań z wieprzowiną, ale też warzyw, sushi na sztuki, popularnego stinky tofu na wiele sposobów. Mnóstwo tu lokalnych słodyczy, przekąsek ze słodkimi puddingami i oczywiście świeżych soków z egzotycznych owoców.

A wracając do pytania postawionego w tytule tekstu…

TAJWAN – CZY WARTO TAM POLECIEĆ?

Oczywiście, że tak! To świetny pomysł np. na kilkudniową przesiadkę. Jeśli wątek kulinarny Was nie przekonał, to mam nadzieję, że namówię Was na tę destynację w kolejnym tekście! Pokażę Wam ciekawe miejsca i trochę przyrody, która kompletnie mnie zaskoczyła!

Tymczasem idę coś zjeść, bo zrobiłam się głodna! 🙂

Enjoy! 🙂