Wyobraźcie sobie najbardziej rajskie miejsce o jakim marzycie. Podpowiem Wam. Rzucone jest 35 km od kontynentalnej części Belize, na Morzu Karaibskim, otoczone krystaliczną wodą skrywającą jedną z największych raf koralowych świata i głębiny zamieszkałe przez rekiny, manaty czy płaszczki. To miejsce, w którym czas zwalnia, nie ma asfaltowych dróg, samochodów i stresu. Zapraszam Was w podróż do raju…
…a jest nim wyspa Caye Caulker w Belize. Mój tygodniowy pobyt solo na wyspie, to doświadczenie tak niezwykłe, że naprawdę trudno było mi sklecić ten tekst z nadmiaru emocji. Wysiadając z motorówki, z plecakiem na plecach i aparatem na szyi od razu poczułam, że najbliższe dni zapamiętam na długo. Poniżej, nie tylko pokażę Wam sporo zdjęć, byście mogli poczuć klimat wyspy, ale wyjaśnię jak na nią dotrzeć, czym mnie urzekła i dlaczego o Belize marzą nurkowie z całego świata.
5 POWODÓW DLA KTÓRYCH POKOCHASZ CAYE CAULKER:
Wyspa Caye Caulker ma 8 km długości i zaledwie 1,5 km szerokości. W przeciwieństwie do krajów sąsiednich, w Belize nie mówi się po hiszpańsku, ale po angielsku. Wszystko za sprawą brytyjskich kolonizatorów. Niepodległość od Wielkiej Brytanii kraj zyskał całkiem niedawno, bo w 1981 roku. Na Caye Caulker żyje około 2 tysiące mieszkańców. Pobyt we wrześniu, poza sezonem, pozwolił mi poczuć prawdziwą tkankę tego miejsca i trochę w nią wsiąknąć. Szybko poczułam się jak „swój” i poznałam lokalsów. 🙂 Przed przyjazdem nie wiedziałam, czego się spodziewać. Być może właśnie dlatego, że nie miałam oczekiwań i uprzedzeń, zachwyciło mnie na wyspie dosłownie wszystko.
1. ATMOSFERA I ŻYCIE W RYTMIE SLOW
Zacznijmy od atmosfery i motta wyspy: „GO SLOW”. Urodą i sposobem bycia mieszkańcy przypominają raczej Jamajkę. Na ulicach (nieasfaltowych) wszyscy są rozśpiewani, uśmiechnięci i roztańczeni. Noszą dredy, warkoczyki, słuchają reggae i wyglądają jak krewni Boba Marleya. Tryb slow włącza się tuż przy zejściu z łódki. Nikt się tutaj nie śpieszy, nie nosi zegarka, baaa… czasami nawet butów. Uwielbiam ten stan podczas podróży, gdy tracę rachubę czasu, nie wiem która godzina, ani jaki dzień tygodnia. Wieczorami wyspa nie śpi, nawet poza sezonem. Mieszkańcy wychodzą na ulice, spotykają się, gotują, tańczą. Poniżej moja ulubiona plaża KOKO, gdzie spędzałam większość wieczorów. 🙂
2. ZASKAKUJĄCA NATURA I RAJ DLA NURKÓW
Belize to marzenie nurków z całego świata. Podwodne życie zaskakuje, zachwyca i wzrusza. Nieopodal wyspy na Morzu Karaibskim znajduje się jedna z największych raf koralowych na świecie. A prawdziwą perłą na mapie oceanów jest Great Blue Hole – wpisana na listę UNESCO podwodna jaskinia. Niegdyś krążyło wokół wielkiego otworu mnóstwo legend o głębinowych potworach i tajemnicach Majów.
Great Blue Hole to ogromna studnia w wodzie o głębokości 124 metrów i szerokości 300 metrów. Powstała prawdopodobnie w wyniku trzęsienia ziemi. Widoczność pod wodą sięga do 60 metrów, więc dla nurków to niepowtarzalna szansa, by podziwiać najrozmaitsze gatunki roślin i zwierząt, w tym rekiny. Ale niekoniecznie trzeba popłynąć na Great Blue Hole, by doznać rzeczy nie z tej ziemi. 🙂 W ramach jednodniowych wycieczek (opcja ze snurkowaniem albo nurkowaniem) organizowanych na Caye Caulker miałam okazję pływać z manatami, płaszczkami czy rekinami. Manaty rozwaliły moje serce – przypominają skrzyżowanie lwa morskiego ze słoniem, ważą około tony, są powolne, leniwe i mają taki wyraz „twarzy”, że człowiek ma je ochotę wytulić. Manaty możecie zobaczyć w moim krótkim filmie w linku TUTAJ Poza manatami, największą petardą dla mnie okazały się rekiny. Muszę przyznać, że skakanie do wody, w której czeka ponad 20 rekinów, przyprawia o dreszcze. Emocje sięgają zenitu… Również na wyspie można spotkać wiele egzotycznych zwierząt. Po ulicach krzątają się pelikany, a raptem kilka kroków od brzegu, w krystalicznej, turkusowej wodzie, żyją koniki morskie, rozgwiazdy i kolorowe ryby.
3. BRAK MOLOCHÓW I RESORTÓW
Od razu pokochałam Caye Caulker, za to, że turystyka nie zabiła lokalnego autentyzmu. Mimo, że na wyspie żyje sporo Amerykanów i trochę Europejczyków, nikt nie buduje tu (i oby tak pozostało) wielkich resortów. Zamiast tego, znajduje się tu dużo kolorowych hosteli w karaibskim stylu. Caye Caulker to raj dla backpackerów, zresztą nie wiem, czy widziałam tam kogokolwiek z walizką. Polecam Wam mój hostel – Yuma’s Hostel, położony w genialnej lokalizacji. Nie dość, że znajduje się w sercu wyspy, to jeszcze dwa kroki od przystani, z której wypływają łodzie. Poza tym, panuje w nim świetna atmosfera i zasady, m.in. zakaz narkotyków, czy palenia papierosów. Wydzielone są również strefy ciszy (hamaki, leżaki, itd.). Hostel sprzyja środowisku (można np. napełniać swoją butelkę wodą z dystrybutora, zamiast kupować codziennie po kilka plastikowych butelek wody), pokoje są proste, ale pachnące i czyste.
4. BRAK SAMOCHODÓW I ASFALTOWYCH DRÓG
Brak samochodów i infrastruktury dopełniają klimat wyspy. Jeśli znudzi Wam się chodzenie pieszo, alternatywą pozostaje rower. Wierzcie mi, że jeżdżenie po wydreptanych białym piaskiem ścieżkach, to czysta przyjemność. W pół godziny można objechać całą wyspę, a rowery do wypożyczenia oferuje na wyspie prawie każdy sklep albo hostel (za ok. 7,5 $ na dzień). Po wyspie jeździ jedynie kilka meleksów, które głównie wożą bagaże turystów. Caye Caulker klimatem trochę przypomina mi indonezyjską wyspę Gili Trawangan, niedaleko Bali. Tyle, że podczas mojej wizyty w Belize (we wrześniu), nie było tak wielu imprez, ze względu na okres poza sezonem. Najwięcej turystów przypływa na Caye Caulker między listopadem, a majem.
5. HOMARY RZĄDZĄ
Na Caye Caulker niczego się nie produkuje. Trochę tutaj kokosowych palm, ale nic poza tym mieszkańcy nie hodują ani nie uprawiają. Ludzie żyją głównie z turystyki (prowadzenie hosteli, knajpek, centrów nurkowych i pełna obsługa z tym związana) oraz z połowów homarów. Ten największy skorupiak z wszystkich owoców morza, występuje u wybrzeży Belize tak licznie, że ich populacje zalicza się do jednej z największych w tej części świata. Homar to danie sztandarowe na wyspie. Dosłownie na każdym kroku na głównej ulicy w porze lunchowej, aż do późnego wieczora, zobaczycie ulicznych sprzedawców stojących przy grillu, ze świeżym homarem na ruszcie. Nie jestem fanką homara, zdecydowanie częściej jadłam na wyspie krewetki. Mimo to muszę przyznać, że karaibski lobster wymiata!
JAK DOTRZEĆ NA CAYE CAULKER?
LOTY DO BELIZE CITY:
Do Belize dotarłam z Gwatemali i poleciałam tam samolotem, chociaż była to dużo droższa opcja, niż dojazd autobusem. W tym przypadku zależało mi jednak bardziej na czasie, niż pieniądzach. Leciałam belizyjskimi liniami Tropic Air na trasie Guatemala City – Belize City, a wracałam z Belize City z przesiadką we Flores (Gwatemala), do Guatemala City. Dodam tylko, że podróże te kosztowały mnie nie tylko sporo pieniędzy, ale i stresu. Jak się okazało Tropic Air w swoich połączeniach wykorzystuje nie tylko duże samoloty (airbusy i te sprawy), ale awionetki na kilku pasażerów, często bez załogi pokładowej. Adrenalina murowana! Tropi Air lata m.in. z Meksyku, Hondurasu, wspomnianej Gwatemali i Niemiec. Ceny biletów nie należą do najniższych.
Zrobiłam rekonesans lotów z Europy do Belize i oto najtańsze opcje:
- loty z Barcelony – nawet 1900 zł ( loty liniami: Austrian Airlines, Air Canada, United)
- loty z Frankfurtu nad Menem albo z Berlina z jedną lub dwoma przesiadkami – ok. 2500 zł (United, Lufthansa, Air Canada)
- loty z Amsterdamu – 2000 – 2500 zł (KLM, Delta, United, Air Canada)
Z Warszawy zaś znalazłam opcje tylko powyżej 3 000 zł.
Sensowne połączenie do Belize jest z Meksyku (poznałam wielu podróżników, którzy w ramach jednego wyjazdu łączyli te dwa kraje). Z Cancun można dojechać do Belize autobusem.
W sezonie, czyli między listopadem, a majem bardzo dużo połączeń do Belize City oferują linie z USA oraz Kanady. Zarówno Amerykanie, jak i Kanadyjczycy, to najliczniejsi turyści.
Bez względu na to, jakimi liniami dolecicie do Belize City i tak musicie następnie dotrzeć do portu. (Ok. 20 minut trwa jazda taksówką i kosztuje 25$. Poza sezonem nie miałam szansy wydostać się z lotniska niczym innym, żadnych autobusów, itd.) Z portu wypływają łodzie na wyspy, m.in. na Caye Caulker, czy do San Pedro (stolica wyspy Ambergris Caye). Bilet na speedboata kosztuje w dwie strony 28$, a podróż trwa około 50 minut.
W kolejnym tekście dokładnie przedstawię Wam mój budżet oraz ceny noclegów, jedzenia i transportu. Dorzucę również sporo praktycznych wskazówek.
Enjoy! 🙂