O nieoczywistych miejscach w Barcelonie, zbiegach okoliczności prowadzących do Japonii, szlakach wyznaczanych przez sztukę, o polskich zakątkach idealnych na wakacje… ale nie tylko. Zapraszam na podróż z Bovską!
BOVSKA – artystka z urodzenia i wykształcenia – okrzyknięta jednym z najważniejszych debiutów muzycznych roku 2016, ilustratorka, kompozytorka, barwny ptak. Poza muzyką jaką tworzy, fascynuje mnie jej wizerunek – oryginalny, niebanalny, trochę abstrakcyjny. Po pierwszym koncercie Bovskiej na jakim byłam, miałam ochotę ją przytulić za dawkę dobrej energii, jej wdzięk i skromność, ale Magda Boczarska ukradła mi ją sprzed nosa. Artystka kojarzona najbardziej z kawałkiem „Kaktus”, który na Youtubie ma już ponad 14 milionów odsłon.
BOVSKA: SERCEM W POLSCE, GŁOWĄ W SWOIM ŚWIECIE
traveLover: Umawiałyśmy się na to spotkanie długo. Wciąż któraś z nas była w podróży. Pierwszy raz pomyślałam o tym, by zaprosić Cię do rozmowy, gdy zobaczyłam niezwykłą sesję zdjęciową z Barcelony. Minęło kilka miesięcy i dziś widzimy się tuż po Twoim powrocie, znów, z Barcelony. Nie mogę zatem zacząć od innego pytania, niż właśnie o to miasto. Czy jest ono dla Ciebie szczególne i często tam wracasz?
Bovska: Właśnie nie. Pierwszy raz pojechałam do Barcelony na sesję zdjęciową, o której mówisz i to przez przypadek. Moja znajoma – Sylwia, która na stałe mieszka w tym mieście, napisała do mnie niespodziewanie: „Hej Magda, może wpadniesz do mnie i zrobimy jakieś zdjęcia? Otwieram swoją agencję Limelight Spain i zajmuje się produkcją”. Tego samego dnia jadłam lunch z moim przyjacielem Łukaszem Murgrabią – fotografem. Opowiedziałam o porannej wiadomości od znajomej, na co on stwierdził, że pewnie: „To kiedy jedziemy, jutro, pojutrze?”. Przez ten jego entuzjazm pomyślałam, że to fantastyczna opcja spróbować zrobić coś fajnego, w zupełnie nowym miejscu. I polecieliśmy. Mnie interesowały przestrzenie, które nie są dla Barcelony typowe.
traveLover: I były nietypowe, podobnie jak kreacje, które ubrałaś do zdjęć! Ja, oglądając efekty tej sesji byłam przekonana, że to wielkie przedsięwzięcie na wypasie.
Bovska: A w rzeczywistości była ta spontaniczna, kameralna akcja, choć mocno zaplanowana. Na miejscu znaleźliśmy projektantkę – Kasię Niewiarowską, która jak się okazało, jest Polką, a poza tym po prostu świetną laską! Napisaliśmy do niej, a ona udostępniła nam swoją kolekcję. To dość abstrakcyjne formy, architektoniczne. Współpracujemy do teraz, Kasia właśnie szyje coś dla mnie. Do Barcelony zabrałam również kreacje Kas Kryst – awangardowe i nietuzinkowe ubrania. Kluczowa była jednak praca Murgrabii. W końcu to o fotografie chodzi.
traveLover: Ale nie samą pracą i sesjami człowiek żyje, bo wyjazd do Barcelony w miniony weekend, odbył z przyczyn bardzo osobistych…
Bovska: To była podróż – niespodzianka, którą zorganizowałam dla mojego męża z okazji rocznicy ślubu. Grzesiek wiedział tylko, że gdzieś leci, ale nie miał pojęcia gdzie. Domyślał się, że Europa, bo mieliśmy tylko trzy wolne dni. On nigdy wcześniej nie był w Barcelonie, a ja wiedziałam, że bardzo chciał tam polecieć. Poza tym, ja już trochę o tym mieście wiedziałam, mogłam go czymś zaskoczyć, chociażby zaprowadzić do miejsca, gdzie są najlepsze owoce morza, czyli La Paradeta.
traveLover: Kilka miesięcy temu napisałam tekst, pt. „Jak podróżować w związku i się nie pozabijać.” Ku mojemu zaskoczeniu, dostałam masę odpowiedzi i historii od czytelników i followersów. Czy Ty masz jakieś swoje patenty na podróżowanie w duecie?
Bovska: Mamy taki podział ról, że ja oddaję Grześkowi stery, jeśli chodzi o orientację w terenie i prowadzenie do celu, bo przyznaję, że nie jestem w tym najlepsza. Bez nawigacji ciężko sobie radzę. Oddając mapę w ręce męża, tym samym zmniejszam prawdopodobieństwo konfliktów. Ja się wtedy nie denerwuję. Myślę, że ważne jest w podróży, by po prostu wiedzieć, czego się chce. Jeśli idziemy najpierw do muzeum, które chcę zobaczyć ja, to potem wybieramy się do miejsca, na którym zależy Grześkowi. Myślę, że taki rodzaj kompromisu jest ważny. Nie mamy też wszystkiego zaplanowanego od A do Z, raczej zawsze wyznaczamy główne punkty i wokół nich krążymy. Najlepszym sposobem na zwiedzanie miasta jest chodzenie pieszo, od jednego punktu do drugiego, bo to co się dzieje po drodze, to dla mnie najfajniejsza przygoda. Nigdy nie wiesz, czy będziesz szła przez najpiękniejszą dzielnicę świata, czy najbrzydszą, kogo spotkasz, czy odkryjesz jakiś ciekawy budynek.
traveLover: W każdym, tak dużym i bogatym kulturowo mieście, jak Barcelona jest długa lista obowiązkowych zabytków i miejsc do zobaczenia. Czy odkryłaś jakieś nieoczywiste, niepopularne dla turystów punkty na mapie Barcelony, które możesz polecić moim czytelnikom?
Bovska: Mam ich kilka! Większość związana ze sztuką.
traveLover: A czy sztuka zawsze wyznacza szlaki, którymi podążasz w nowych miejscach?
Bovska: Rzeczywiście tak jest. Zanim wybiorę się do jakiegoś miasta, wypytuję znajomych co i gdzie warto zobaczyć. Oprócz tego szukam muzeów sztuki współczesnej i sprawdzam jacy artyści pochodzą z danego miasta. Barcelona jest obfita w artystów. Bardzo polecam odwiedzić Fundację Joan Miró – to muzeum sztuki współczesnej powstało na wzgórzu Montjuic, z myślą o twórcach eksperymentujących. Sam Joan Miro był bardzo płodnym, katalońskim malarzem i rzeźbiarzem. Muzeum jest niesamowitą budowlą. Oprócz tego, bardzo podobało mi się w Muzeum Picassa. Oferuje ono bogatą kolekcję dzieł i też jest świetnie zaprojektowane, jeśli chodzi o samą wystawę. Kolejne ciekawe miejsce to Muzeum Sztuki Współczesnej MACBA, znajdujące się na placu dels Àngels w dzielnicy Raval.
Bovska: Na pewno jednym z nieoczywistych punktów jest stadion Olimpico i jego okolice. To bardzo industrialna przestrzeń, pełna dziwnych, symetrycznych form wystających z ziemi, nie wiadomo czemu służących. Jest tam również futurystyczna w kształcie wieża telewizyjna. To bardzo niebarcelońskie miejsce, nie ma tu żadnych tradycyjnych zdobień, powiewu historii.
TOKIO SPADAJĄCE Z NIEBA
traveLover: Bardzo podoba mi się Twój wizerunek, trochę abstrakcyjny, odważny, krzyczący, ale niewulgarny. Pamiętam, że gdy poszłam na Twój koncert do warszawskiej „Miłości”, a to było po Twojej podróży do Japonii, to widząc Cię na scenie, miałam wrażenie, że zainspirowałaś się Tokio i że to miasto do Ciebie bardzo pasuje.
Bovska: Rzeczywiście mam takie wrażenie, że ja tam pasuję. Moje poczucie estetyki było w Tokio w ciągłej euforii. W japońskiej kulturze kluczem estetycznym jest minimalizm związany z jakością, abstrakcyjnym widzeniem świata. Oczywiście mnóstwo tam również hiper kiczu, ale to też ma dla mnie swój egzotyczny urok. Tak w ogóle, wyjazd do Tokio spadł mi z nieba, bo od zawsze było to moje wielkie marzenie podróżnicze. I na jednym z koncertów w Warszawie, poznałam fantastyczną babeczkę, która pracowała w Instytucie Polskim w Tokio i to ona właśnie zaprosiła nas na dwa koncerty, w ramach japońskiego alternatywnego festiwalu muzycznego Shimokitazawa Sound Cruising.
traveLover: Czad! Jestem ciekawa, jak bawiła się japońska publiczność, która nie rozumiała ani słowa z Twoich piosenek.
Bovska: Myślę, że nasze piosenki bardzo im się podobały. Widać to było po ich sposobie poruszania się i zachowaniu. Mimo, że nic nie rozumieli, ruszali się w rytmie, żywo reagowali, a takie reakcje to ponoć nie jest standard. Paweł Dobrowolski, nasz bębniarz, który koncertował już nie raz w Japonii m.in. z Anną Marią Jopek, kazał nam się raczej przygotować na chłodne reakcje, mówiąc, że Japończycy nie wyrażają ekspresyjnie emocji. A okazało się, że na naszym koncercie było zupełnie inaczej, oni super ekspresyjnie je wyrażali, zaproszeni do klaskania i śpiewania – żywo włączali się do muzykowania. Publiczność dała nam świetną energię.
traveLover: Obserwowanie ludzi to nieodłączny element Twojej pracy podczas tworzenia, komponowania, szukania inspiracji. Gdy patrzyłaś na Japończyków, co Cię zdziwiło, zaskoczyło najbardziej?
Bovska: Wiesz co mnie najbardziej zaskoczyło? Ja nie byłam nigdy w tak czystszym mieście. Co ciekawe, nie ma tam koszy na śmieci, Japończycy wszystkie śmieci zabierają ze sobą, a jedyne kosze stoją przy automatach z napojami i słodyczami. Ludzie bardzo zwracają uwagę na recycling. Bycie turystą w Japonii jest fascynujące, natomiast myślę, że mieszkanie tam może być trudne, jeśli jest się w szponach korporacyjnej pracy i jest się rdzennym japończykiem. W tym kraju panuje ogromny kult pracy. Wydaje mi się również, że to kultura trudna dla kobiet. Czytałam sporo o tym, że kobieta, gdy zostanie matką, jej życie zawodowe właściwie się kończy, bo nie bardzo ma szansę, by do tej pracy wrócić. Kultura japońska jest bardzo odległa od naszej, szczególnie tradycyjny sposób myślenia. Natomiast cieszę się, że obok tradycji rodzi się współczesny ruch, stawiający bardziej na indywidualizm jednostki. Sporo jest freelanserów pracujących w Tokio, specjalistów i ludzi wolnych zawodów. Byłoby wspaniale pomieszkać tam przez 2-3 miesiące, aby przesiąknąć tą kulturą i móc nią głębiej zrozumieć.
traveLover: Indywidualistka, to jedno z pierwszych słów, którymi nie tyle co można, a wręcz należy Cię określić. Dopiero, gdy przed spotkaniem, w wiadomości napisałaś mi swój numer telefonu, myślnik, Magda – zdałam sobie sprawę, że muszę wygooglać jak się naprawdę nazywasz, bo zawsze mówię po prostu Bovska. Domyślam się, że pseudonim wziął się od nazwiska Grabowska, ale z drugiej strony usilnie kojarzy się z boską… 🙂
Bovska: Jestem nie tylko muzykiem, ale też ilustratorką i dlatego chciałam oddzielić świat muzyczny, od świata projektowania. Postanowiłam, że Grabovska będzie od ilustrowania, a Bovska będzie śpiewać. Podoba mi się ten pseudonim. Czasami ludzie w śmieszny sposób próbują odmieniać go i piszą do mnie wiadomości np.: „Pani Bovsko…”. 🙂 Ale bovska to także nazwa gatunku owcy i gdy znalazłam tą informację w Internecie, nawet mi się to spodobało. Pomyślałam sobie, że owca to przecież takie piękne, łagodne zwierzę, które jest symboliczne w kulturze chrześcijańskiej. To też dla mnie ważny element. Często w komentarzach ktoś pisze „boska Bovska”, to jest bardzo miłe. Myślę sobie, że od tego coś dobrego na mnie spływa, jakaś pozytywna energia.
traveLover: A skoro o boskich sprawach mowa, to chciałam Ci powiedzieć, że wywiad z Twoją przyjaciółką Kasią Olubińską, na temat podróży z Bogiem w roli głównej, był jednym z najchętniej czytanych tekstów w historii mojego bloga. (WYWIAD TUTAJ) Podróżujecie wspólnie z Kasią?
Bovska: Razem przeżyłyśmy podróże rekolekcyjne, natomiast naszą podróżą, można powiedzieć, i przygodą była książka Kasi „Bóg w wielkim mieście”, którą miałam okazję zaprojektować i zrobić ilustrację. A zaczęło się od zaprojektowania logo na jej bloga, kiedy Kasia pomyślała dopiero, że może by zaczęła pisać. Cieszę się, że jestem Kasi towarzyszem tej ważnej dla niej drogi i mocno jej kibicuję.
POLSKA JEST PIĘKNA
traveLover: Schodzimy na ziemię! Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Gdzie lubisz wyjeżdżać najbardziej i czy odkrywasz zawsze nowe miejsca, czy wracasz do ulubionych?
Bovska: Często jeździmy z mężem do tych samych miejsc. Dlatego, że gdy wracasz do danego miejsca, w jeden dzień możesz obejść ulubione miejscówki, sprawdzasz czy się coś zmieniło, wąchasz stare kąty, a potem możesz się skupić już tylko na odpoczynku [śmiech]. Ja żyję bardzo aktywnie, ciągle się przemieszczam, głównie koncertując i czasami mam potrzebę po prostu być tu i teraz i spróbować nic nie robić. Zresztą właśnie napisałam o tym piosenkę, na trzecią płytę.
traveLover: Wąchasz polskie kąty, czy zagraniczne?
Bovska: Oczywiście podróże zagraniczne są cudowne, ale uważam, że w Polsce naprawdę mamy się czym pochwalić i warto znać swój własny kraj. Moim miejscem jest na pewno Bałtyk, a konkretnie Półwysep Helski. My jeździmy do Kuźnicy, która jest najmniejszą i najwęższą mieściną na półwyspie. Nie ma tu masy turystów i straganów, za to jest piękna plaża.
Bovska: Drugim miejscem w Polsce, do którego wracamy z przyczyn totalnie sentymentalnych, jest Kazimierz Dolny. Zarówno ja, jak i Grzesiek, jeździliśmy tam w dzieciństwie. Lubimy pójść do wąwozów, które oplatają miasto, by smakować ciszę i przyrodę. Kocham te wąwozy, są tak niesamowite. W Kazimierzu jest też trochę fajnego folkloru, ale takiego mądrego. Są pozytywni ludzie, którzy starają się dbać o region, promować regionalne produkty i przekazywać to we współczesny sposób.
Bovska: Wracamy też na Roztocze, gdzie mamy działkę. To miejscowość niedaleko Zamościa, którą również uwielbiam i uważam, że jest jednym z tych miast, którego nie można pomijać, a trzeba zobaczyć. Wschodni region polski nie jest jeszcze tak bardzo wyeksploatowany turystycznie, dużo w nim brzydoty, w kontekście architektonicznym. Natomiast przekonuje to miejsce krajobrazami, możliwościami spędzania aktywnie czasu, odpoczynku, np. polecam spływ kajakowy Wieprzem.
TOSKANIA NA DESER
traveLover: A jeśli podróż zagraniczna, to gdzie?
Bovska: Z zagranicznych kierunków, z chęcią wracam do pięknej Toskanii. Nie ma nic lepszego, niż wynająć sobie tam domek, pozwiedzać okoliczne miasteczka, pić kawę w największej dziurze świata na jakimś placyku z 80letnim panem, po prostu kocham to. Dziś bardzo łatwo zorganizować podróż do Włoch, bo bilety lotnicze do Bolonii, można kupić za grosze. Potem wystarczy wsiąść w autobus i po ponad godzinie drogi wysiadasz w Toskanii. Korzystamy zazwyczaj z Airbnb i wynajmujemy w Toskanii domek, a potem robimy samochodowe wypady do okolicznych miasteczek. To jest genialny sposób zwiedzania. Must see to oczywiście Florencja. Znane miejscowości jak Piza, Siena, Orvieto, czy mniejsze Todi, Pienza. Ostatnio domek wynajeliśmy obok pięknego malutkiego Montepulciano.
traveLover: Wszystkie znaki na niebie mówią mi, że w końcu muszę do tej Toskanii pojechać! Dziękuję Ci za to spotkanie i czekam na nową płytę. Narzuciłaś sobie niezłe tempo – co roku nowy krążek! A przy okazji, życzę Ci też żebyś znalazła w to lato chociaż chwilę, by uciec na kilka dni do ukochanych kątów w Polsce 🙂
Bovska: Dzięki! 🙂
Pozostałe wywiady z gwiazdami znajdziecie TUTAJ.
Enjoy! 🙂