Nie lubicie leżeć plackiem na plaży przez cały urlop? Nie chcecie zbankrutować wydając setki dolarów na zorganizowane wycieczki? Jesteście ciekawi, jak żyje wyspa poza kurortem? Zapraszam na subiektywną podróż po Dominikanie – różnorodną, atrakcyjną, pełną pięknych plaż i tańszych rozwiązań.
BEZ PLANU, ALE Z POMYSŁEM
Po solidnym researchu, obmyśliliśmy kilka tras. Ostatecznie zamierzaliśmy wybrać jedną z nich, już na miejscu. Ze względu na dosyć krótki pobyt, zakładaliśmy od początku, że raczej uciekamy od wielkich, głośnych miast, za to wybieramy miejsca pełne dzikiej natury, pięknych plaż i spokoju. Wszystkie praktyczne porady, ceny i informacje o transporcie opisałam Wam tutaj: DOMINIKANA: TO NIE JEST KRAJ DLA BACKPACKERÓW? . Noclegi rezerwowaliśmy na bookingu z godziny na godzinę, dopiero gdy dotarliśmy do konkretnego miejsca i wiedzieliśmy, że chcemy tam zostać.
Mam nadzieję, że poniższa trasa Was zainspiruje:
1. PUNTA CANA
Wylądowaliśmy w Punta Canie i pierwszy dzień spędziliśmy ładując baterie na plaży Bavaro. Biały, delikatny jak mąka, piasek, turkusowa woda, palmy zamiast parasolek i lokalna muzyka, wprawiły nas w wakacyjny klimat. Obiecywałam sobie, że mimo wrodzonej nadpobudliwości i nieustającego głodu wrażeń, odpoczniemy dwa dni na plaży. Nic z tego. Po niecałym dniu leniuchowania, postanowiliśmy ruszać na podbój Dominikany.
Tu nasz obmyślony wcześniej plan legł w gruzach. Wszystko za sprawą przypadkowego spotkania z Polakiem, który jak się okazało, od pięciu lat mieszka na wyspie i organizuje wycieczki. Zobaczył nasze notatki, trasę, spodobała mu się nasza zajawka, więc podzielił się swoimi doświadczeniami. Doradził nam w jaki sposób objechać wyspę, tak by jak najwięcej zobaczyć, ale też zaoszczędzić na czasie i mieć dobre połączenia autobusowe. Nasz nowy znajomy zaproponował, że zgarnie nas do swojego busa wycieczkowego, pokaże Park Narodowy Los Haitises oraz wodospad El Limon, a potem zostawi nas na północy kraju. Było to dla nas genialne rozwiązanie – zaoszczędzony czas, pieniądze, ale przede wszystkim zobaczenie pięknych miejsc. Obiecałam nie zdradzać kwoty jaką zapłaciliśmy, więc dotrzymam słowa. Wierzę, że spotkanie z rodakiem było nam pisane 🙂 Największe niespodzianki zawsze czyhają na mnie na drugim końcu świata.
2. PARK NARODOWY LOS HAITISES
Wyprawa do parku to piękne doświadczenie. Wpływając na jego teren katamaranem i zderzając się z talentem Matki Natury, można poczuć absolut przyrody i zapomnieć na chwilę o cywilizacji. Wkraczając do dżungli jesteś małym gościem dzikiej natury. Wokół skalnych wysepek porośniętych bujną zielenią, na wyciągnięcie ręki widać siedliska wielu ptaków, m.in. pelikanów. A przy odrobinie szczęścia, można nawet zobaczyć wyskakujące z wody delfiny. Mieliśmy farta, jednak próby uwiecznienia delfinów na zdjęciu wyszły marnie.
Na terenie parku znajduje się również masa jaskiń i grot. Fani „Piratów z Karaibów” i „Avatara” będą zachwyceni wchodząc z latarką do jaskini św. Gabriela, w której kręcono obydwa filmy. I pomyśleć, że stałam dokładnie tam, gdzie stąpał Johnny Depp 🙂
To nie koniec atrakcji, jakie oferuje Los Haitises. Widzieliście kiedyś lasy namorzynowe?
Płynąc w głąb zatoki można zobaczyć taki psikus. Pośród tysięcy splecionych korzeni, mieliśmy chwilę dla siebie i czas na małą przekąskę. Nigdy wcześniej kokos nie smakował mi tak dobrze 🙂
Dzień w Parku Narodowym Los Haitises, to dawka spektakularnych widoków, po których w głowie rodzi się tylko jedno pytanie: Jak to możliwe, że natura stworzyła coś takiego?
3. SANTA BARBARA DE SAMANA
Santa Barbara de Samana to kolejne typowo karaibskie, kolorowe miasteczko. Swoją nazwę odziedziczyło po żonie króla Hiszpanii Ferdynanda VI. Samana jest dziś nie tylko nadmorskim kurortem, ale również głównym ośrodkiem obserwacji wielorybów w tej części Karaibów.
4. WODOSPAD EL LIMON
Najpiękniejszy i największy wodospad na Dominikanie. Kaskada głośnej wody i rwący nurt rzeki robią wrażenie. Choć od momentu, gdy ujrzałam jeden z cudów natury – wodospady Iguazú (na pograniczu Brazylii i Argentyny), żaden inny wodospad nie zrobi już na mnie tak miażdżącego wrażenia. Mimo to, z całą pewnością, El Limon warto zobaczyć, a już sama droga nad wodospad jest przygodą! Można się tam dostać pieszo (ok. 40 minut marszu po wyboistej ścieżce, przez rzekę, w otoczeniu cytrusowych drzewek, bananowców i kakaowców) lub na koniach i mułach. Sugeruję pierwszą wersję. Po orzeźwiającej kąpieli w rzece, wyruszyliśmy w kierunku północy. Stopem dojechaliśmy do miejscowości Las Terrenas.
5. LAS TERRENAS
W tej kolorowej wiosce rybackiej na północy wyspy, zaznaliśmy prawdziwej Dominikany. To tu tak naprawdę poczuliśmy smak tego kraju, jego tempo życia i temperament mieszkańców. Spędziliśmy tu kilka fantastycznych dni. Jeździliśmy na quadach wzdłuż wybrzeża, zatrzymując się na pustych plażach, surfowaliśmy albo szwendaliśmy się po uliczkach, zaliczając lokalne knajpki i obserwując ludzi. Czas płynął beztrosko i znacznie wolniej. Próbowaliśmy się przestawić na slow life, który dostrzegliśmy wśród lokalsów. Wszystko powoli, z uśmiechem, bez nerwów i tanecznym krokiem. Muszę przyznać, że czuliśmy się tam bardzo bezpiecznie.
Mieliśmy również wielkie szczęście do noclegu, który szczerze Wam polecam (a rzadko to robię): Las Palmas Residence. Trafiliśmy do uroczego, turkusowego domku, w którym moglibyśmy pomieszkać przynajmniej kilka tygodni. Noc w tym kompleksie kosztuje 110$ za noc, ale akurat trafiliśmy na promocję dnia na bookingu i za 40$ za dobę mieliśmy cały domek dla siebie.
Serce rośnie, gdy wracam wspomnieniami do poranków i wieczorów spędzonych w bujanych fotelach na tym tarasie.
6. SANTO DOMINGO – LA ROMANA – BAYAHIBE
Ostatecznie zrezygnowaliśmy z dłuższego pobytu w Santo Domingo. Wyjechaliśmy o 7 rano z Las Terrenas i postanowiliśmy pojechać na południe do Bayahibe, by stamtąd szybciej dostać się na wyspę Saona. Do Santo Domingo, a potem do La Romana, dojechaliśmy autobusem (o szczegółach i cenach pisałam tutaj: DOMINIKANA: TO NIE JEST KRAJ DLA BACKPACKERÓW?). Następnie lokalnym minibusem (guagua) dojechaliśmy bezpośrednio do Bayahibe.
7. BAYAHIBE
Kolejna kolorowa rybacka wioska, pełna muzyki i soczystych owoców. W Bayahibe ulica żyje do późnych godzin nocnych, a najwięcej dzieje się w lokalnym sklepie wielobranżowym, zwanym colamdo (czyt. kolmado). Miałam wrażenie, że to najbardziej roztańczona miejscowość, w której byliśmy. Tu nawet przejeżdżający samochód z włączonym głośno radiem, powoduje u stojących na ulicy, gibanie biodrami albo wystukiwanie rytmu nogami. Gdy ekspedientkom w sklepie na przykład się nudzi, zaczynają śpiewać i tańczyć. Czekając na guagua na przystanku, co by nie marnować czasu, niektórzy również stukają sobie w chodnik stopami. Bardzo mi się to podobało.
Przed wyjazdem czytałam wiele pozytywnych opinii o urokach plaży Bayahibe. Niestety w naszym rankingu Bayahibe nie plasuje się na podium. Lokalsi zapewniali nas, że to za sprawą huraganu, który zrobił małe spustoszenie. Ocean zabrał kawał brzegu i poniszczył palmy. Bayahibe to dobra baza wypadowa na rajską wyspę Saona.
8. WYSPA SAONA
Wyspie Saona poświęciłam oddzielny post, ponieważ ta perełka absolutnie na to zasługuje: WYSPA SAONA – JEDNO Z NAJPIĘKNIEJSZYCH MIEJSC NA ZIEMI. Jeśli wybieracie się na Dominikanę, ten rajski kawałek Karaibów zapiszcie na kartce z nagłówkiem „must see”. Tylko spójrzcie na ten krystaliczny turkus!
Cudowna wyspa Saona była naszym ostatnim przystankiem na Karaibach. Nie zdążyliśmy zobaczyć dwóch miejsc, które polecali nam mieszkańcy i napotkani po drodze Europejczycy. Gdybyśmy mogli pobyć dłużej, z pewnością udalibyśmy się z Las Terrenas do Cabarette (podobno najlepsze miejsce do surfowania i sportów wodnych na całej wyspie) oraz do Rio San Juan. Zatrzymalibyśmy się również w stolicy. Być może jeszcze kiedyś będzie okazja… 🙂
Oto pozostałe artykuły o Dominikanie:
DOMINIKANA: JAK WYGLĄDA ŻYCIE POZA KURORTEM?
DOMINIKANA TO NIE JEST KRAJ DLA BACKPACKERÓW
DOMINIKANA: JAK SMAKUJĄ KARAIBY
ENJOY! 🙂