Wyobrażacie sobie podróżowanie bez lokalnego jedzenia? No właśnie! Nie tylko wino Porto przyprawia o zawrót głowy. Czego koniecznie spróbować w tym mieście? Sami zobaczcie 🙂
FRANCESINHA, CZYLI SZTANDAROWY PRZYSMAK PORTO
Umieszczam ją celowo na pierwszym miejscu, ponieważ nie znaleźliśmy restauracji,w której nie serwuje się słynnej francesinhy. Pod jakże subtelną i ckliwą nazwą, nie kryje się jednak żadna trzpiotka. Francesinha to czołg, bomba kaloryczna do kwadratu, danie gigant, słoń na talerzu. Jej obecność w naszych żołądkach czuliśmy przez trzy dni 🙂 Ale przecież być w Porto i nie spróbować największego przysmaku, to jak bycie totalnym lamusem. Owe danie to nic innego jak wielka kanapka z bekonem, szynką i mięsem, otoczona z każdej strony kilogramem sera żółtego, polana sosem. Podawana jest często z jajkiem na wierzchu i frytkami. Radzę, byście nie jedli jej wieczorem 🙂 Najlepiej przed południem albo w porze lunchu, tak by wychodzić niepozorną kanapeczkę po stromych portugalskich uliczkach.
Pastéis de nata – NAJSŁYNNIEJSZE PORTUGALSKIE CIASTKO
W przeciwieństwie do koleżanki z powyższego akapitu, za ciastkami pastéis de nata tęsknię okrutnie! Te niepozorne minitarty z ciasta francuskiego, z budyniową niespodzianką w środku, są obłędne! Portugalczycy wielbią te maleństwa, a ja dołączam do funclubu. Można je kupić w Porto na każdym kroku za ok. 1 euro. Na ulicach widziałam nawet plakaty i szyldy z hasłem: „World needs pastéis de nata.” I ja się z tym zgadzam. Amen!
Ciastka najlepiej smakują jeszcze ciepłe w towarzystwie kawy albo herbaty! Masa budyniowa rozpływa się w ustach.
Codziennie chodziliśmy na taki deser do kawiarni Fábrica da Nata, znajdującej się przy słynnej alei Santa Catarina. Tuż przy wejściu cukiernicy wyrabiają ręcznie tarty, dzięki czemu zamawiając ciastko macie pewność, że zawsze jest świeże i ciepłe. Pastéis de nata kosztuje tu 1 euro, podobnie jak kawa, czy herbata. Za 2 euro możecie zafundować sobie prawdziwą rozkosz.
ADRES: Fábrica da Nata, Santa Catarina 331/335
MAJESTIC CAFE
Na tej samej ulicy, co Fábrica da Nata, znajduje się zabytkowa kawiarnia z 1923 roku. Wizyta w Majestic Cafe to nie tylko uczta dla podniebienia. Bogate wnętrze ochrzczone przepychem i złotymi zdobieniami robi wrażenie, a zapach drewna, stojące po środku pianino i brzdękający w tle jazz, wprawiają w wyjątkowy nastrój. Ceny w tej restauracji, jak się pewnie domyślacie, są znacznie wyższe. Kawa kosztuje od ok. 5 euro, czekolada 6,50 euro, a dania powyżej 10 euro. W Majestic Cafe serwowane są (za 4,50 euro) tosty, będące specjalnością tego miejsca. Nigdzie indziej nie podaje się ich w taki sposób. To świetny pomysł na śniadanie, no chyba, że kolejka przed wejściem będzie tak długa, że zdążycie dopiero na lunch.
ADRES: Majestic Cafe, Santa Catarina 112.
ZJADACZE FLAKÓW
Mieszkańców Porto nazywa się tripeiros. W języku portugalskim ten wyraz brzmi znacznie ładniej, niż polskie tłumaczenie oznaczające „zjadacze flaków”. Flaki same w sobie są aseksualne, okropne, nieapetyczne, brzydkie i śmierdzące. Przynajmniej dla mnie. Za to w Porto, królują na stołach, podawane w towarzystwie parówki (kolejna rzecz, którą kocham) oraz fasoli. Jak flaki podbiły serca mieszkańców tego miasta? Dawniej żeglarze wypływający w morze zabierali najbardziej wartościowe mięso, a dla pozostających na lądzie mieszkańców były już tylko resztki, m.in. flaki. Ci zaś uczynili z nich sztandarowe danie regionu. Tripeiros zjecie praktycznie w każdej restauracji i przydrożnej knajpce. Połączenie flaków z francisihną to arcyzabójcza uczta dla brzucha. Byłam trochę zdziwiona, że portugalska kuchnia oferuje taki kaliber kaloryczności. Zawsze kojarzyła mi się ona raczej ze stołem zastawionym lekkimi sałatami, serami, wędlinami i owocami morza.
TAPASY
Tapasy podawane są zarówno jako przystawki, jak i przekąski do wina, czy piwa. Najpopularniejsze z nich, to smażone krokieciki nadziewane rybą (zwane codefish), ale nie tylko. Znajdziecie je również z mięsem, warzywami i krewetkami. Jeden krokiecik to zazwyczaj cena ok. 1 euro. Do tego można dorzucić oliwki – zawsze z pestką, czy deskę wędlin takich jak chorizo, czy szynka dojrzewająca.
W chłodniejsze i deszczowe dni, chodziliśmy się ogrzać do knajpek na zupę. Warzywne wywary, zupa z kalafiorem, czy z chorizo bardzo nam smakowały. Kosztowały zazwyczaj około 2,50 – 5 euro.
PORTO – MIASTO WINEM I WINEM PŁYNĄCE
Słynne portugalskie wino Porto dojrzewa w regionie położonym wzdłuż rzeki Douro. Prawdopodobnie to najstarszy na świecie wydzielony region winiarski, którego tradycja sięga 1755 roku. Ja jestem fanką czerwonego Porto, które jest półsłodkie albo słodkie. Jeśli jednak w Wasze ręce trafi inne wino, nie przejmujcie się tym! W Porto smakowało mi dosłownie każde wino, jakie kupiliśmy! Nie wiem, czy to przez chłód, czy radość z podróży, ale próbowaliśmy wielu gatunków i zawsze było pycha. Kupowaliśmy rekomendowane przez lokalsów marki, zarówno te droższe, ze średniej półki, ale też wina stołowe, które pije się do obiadu. Jak już odkryliśmy, że wina za 2 euro są petardą, nie szczędziliśmy siebie i portfela 🙂
WIECZÓR W RESTAURACJI RIBEIRA’S
Polecam Wam wieczorny spacer wzdłuż rzeki Douro, a następnie romantyczną posiadówkę w restauracji Ribeira’s w starej części miasta. Wino i tapasy z takim widokiem smakują wybornie, a ceny nie są wysokie. Jeśli chcecie rzucić okiem i planujecie budżet, podrzucam link do MENU
ADRES: Ribeira’s, de Cima do Muro
Tę restaurację, podobnie jak inne knajpki, widać z góry na poniższym zdjęciu. Znajdują się one tuż pod słynnym mostem Dom Luis (stacja metra Jardim do Morro).
Więcej informacji o Porto znajdziecie tutaj:
Jeśli macie jakieś pytania, śmiało piszcie 🙂
Enjoy! 🙂